United States or Moldova ? Vote for the TOP Country of the Week !


A nie było na ziemi tak zmyślnego krzewu, Noc się chwieje na strony od jego zachwiewu, Wonna liściem i żywicą Stań-że, duszo, nad krynicą, Spójrz, czyś dosyć podobna zielonemu drzewu? Przystroimy się wzajem! Śpi w tumanie rzeka, Śpi kałuża pod płotem, śpi sad i pasieka, Baczmyż przez ten wieczór cały, By się okna nie pospały I drzwi chaty znużonej, co na radość czeka.

Płomieniste koła urodzą się w mozgu moim, i staną przed oczyma, jak wierne sługi idące z latarniami przed panem. I wyciągnę ręce w ciemności, aby ułowić którą z plam płomienistych jak człowiek obłąkany. Lecz okropności ziemi niczém, zgryzota moja dla ojczyzny okropniéjszą jest. Cóż uczynić? O! dajcie mi moc milijona ludzi, a potém mękę milijona tych którzy w piekle.

Widziałem go późną nocą, w świetle świecy stojącej na podłodze. Mój ojciec leżał na ziemi nagi, popstrzony czarnymi plamami totemu, pokreślony liniami żeber, fantastycznym rysunkiem przeświecającej na zewnątrz anatomii, leżał na czworakach, opętany fascynacją awersji, która go wciągała w głąb swych zawiłych dróg.

Wiele lat przeszło od tej chwili. Życie zgięło mnie ku ziemi i zahartowało serce. Szron jesieni padł na kwiaty mej młodości i na wspomnienia lat dziecinnych, warząc jedne, zmiatając inne bez śladu. Widziałem cierpienie i ludzi, co z cierpienia umierali, patrzałem na konwulsye konających, słyszałem jęki rannych.

A dopiéro o poranku zasmucił się i krzyknął: oto zmartwychwstali, lecz nie mogą odwalić mogiły! i to powiedziawszy upadł martwy. A myśmy tu postawili jemu ten krzyż drewniany. A we dwa lata późniéj, powiedzieli nam nowi wygnańcy co się stało, i policzywszy noce poznaliśmy że ów prorok nam prawdę mówił; więc chcieliśmy go uczcić, lecz już był w ziemi.

Zosia stopami ledwie dotykając ziemi, Zdawała się najwyżéj bujać miedzy niemi; Przodem gołębie białe, które w biegu płoszy, Leciały, jak przed wozem bogini roskoszy. Dzierżąc palec przy ustach, temi rzekła słowy: Kochana Zosiu, już też całkiem zapominasz I na stan i na wiek twój; wszak to dziś zaczynasz Rok czternasty, czas rzucić indyki i kurki, Fi! to godna zabawka dygnitarskiéj córki.

Tymczasem Dyńdzio, postawszy jeszcze chwilę na dworcu, schował płachtę do kieszeni i szybko skierował się ku domowi. Wszedłszy do mieszkania, zamknął drzwi na klucz i zaczął systematycznie zdejmować ze ścian obrazy. Zdjęte składał na ziemi jedne na drugich, nie zważając, że ramy wpijają się kantami swemi w płótna i kaleczą, cenne oryginały i dobre kopie skrzętnie przez ojca zbierane.

Ola zasad takich nie miała, a z czyjejże to było winy? Najprzód, naturalnie, ojca, Januarego, lecz następnie i jej przecie, zastępującą Oli odeszłą z tej ziemi matkę.

*Romeo.* Ona zawstydza świec jarzących blaski! Piękność jej wisi u nocnej opaski, Jak drogi klejnot u uszu Etyopa. Nie tknęła ziemi wytworniejsza stopa. Jak śnieżny gołąb wśród kawek, tak ona Świeci wśród swoich towarzyszek grona. Zaraz po tańcu przybliżę się do niéj I dłoń uczczę dotknięciem jej dłoni. Kochałżem dotąd? O! zaprzecz, mój wzroku! Boś jeszcze nie znał równego uroku.

Śmiech, chichot, srebro głosu, woń konwalij i młodego ciała, jakiś szum jakby skrzydeł gołębich i Helding znajduje się nagle w gołębniku, uwięziony ładnemi giestami drobnych rączek, giętkich figurek i młodych twarzyczek. Zmieszany, prawie pociągnięty, siada na taburecie i wszystkie panienki z szelestem opadają nagle ku ziemi.