United States or Colombia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tamte, widziane przed chwila obrazy, bezpowrotnie pierzchły; obecnie znajduje się zupełnie sam. Stoi teraz na ziemi, a stopy jego dotykają jakiejś kamienistej płaszczyzny, szarej, bezludnej i smutnej. Promienie zachodzącego słońca złocą i krwawią swym dogasającym, zamierającym blaskiem... On zaś nieporuszony stoi i bezustannie patrzy.

Na środku piramida z poziomek krwawi się plamą purpury wśród zielonych liści. Po obu stronach na złoconych, porcelanowych koszyczkach rudym tonem znaczą się świeże obwarzanki, cukier miałki piętrzy się piramidką prawie skrzącą w promieniach zachodzącego słońca. Po przez okno na wpół otwarte płynie cała taka struga ognista, przecięta smukłością topoli, sterczących dokoła dworu.

Cisza wielkiego miasta, które huczy w oddali a przecież do mieszkań ludzkich hukiem tym nie wpada, pozostawiając niemal grobowy spokój tym którzy spokoju tego pragną. Przez białe zasłony okien słaniała się blado-błękitna, równa nieprzecięta niczem barwa zachodzącego nad dachami domów wiosennego słońca.

Ona już nic nie odpowiada, tylko stoi na środku pokoju, smutna, zgnębiona ujawniając w ostatnich blaskach zachodzącego słońca swą nędzę opuszczonej i oszukiwanej kobiety. Nagle porywa się i biegnie do okna. On będzie przechodził przez dziedziniec, zobaczy go jeszcze, może się uśmiechnie do niej, głowę odwróci... Nie!