United States or Romania ? Vote for the TOP Country of the Week !


Co to jest? zżymnął się w duchu Topolski, rozgniewany: Że też ta kobieta zawsze zbije mnie z pantałyku! Nie wiedział po prostu, co mówić dalej muzyka zaś jednocześnie łagodna, płynąca miękko z pod palców kobiety, nerwową, drażliwą naturę jego nastrajała dziwnie na nutę, wręcz przeciwną słowom, jakie same cisnęły mu się do ust przed chwilą...

Przepraszam! zaśmiała się wesoło Ola proszę wracać na balkon dotrzymać towarzystwa cioci Melanii, a zresztą tu, siadając do fortepianu, uczyniła ręką ruch w stronę werandy oto pan Emil... A... więc pani jednak gra... dla niego rzekł z wolna Topolski i posłuszny zawrócił.

Gra ta, złożona z setek subtelnych odcieni, opartych na gruntownej znajomości "kobiety," parokrotnie srodze zawiodła go z Olą Dzierżymirską. Lecz po paru już tygodniach uczuł Topolski wreszcie grunt pod nogami, aczkolwiek jeszcze bardzo niepewny. Tryumfował skrycie i szedł dalej...

Topolski i Ola, przed pół godziną, znalazłszy się na skraju parku i łanów szerokich, opuścili ogrodową aleję, pociągnięci współwzajemnie czarem przechadzki po zielonej, biegnącej wśród pól, ugorów, łączce, w przedwieczornej świeżości skąpanej całej. Gawędząc, śmiejąc się i przekomarzając na przemian bezustannie, oddalili się oni nawet już dość ode dworu, nie spostrzegłszy tego naturalnie wcale.

Nazywał zawsze "gnębicielką i pierwszym stopniem do histeryi i neurastenii." Jeżeli nie dla mnie nachylił się w tej chwili Topolski ku siedzącej obok Oli to niech zagra pani dla pana Emila za to, że nam ciągle swem towarzystwem przeszkadzał... Przeszkadzał?.. w czem? spytała Ola, z uśmiechem i zalotnem błyśnięciem oczu.

Ale, cóż znowu? podchwycił Topolski. Po raz pierwszy dostrzegam u pani ciągnął niezadowolony widocznie brak odczucia nastroju chwili danej... Tak mi miło było słuchać gry pani w tym właśnie półcieniu, tak znakomicie godzącym się z muzyką i ciszą wieczorną. Śmiech szczery Oli rozległ się w tej chwili.

Temu lat sześć, czy ośm, Topolski miał przyjaciółkę w teatralnych sferach.. Otóż pewnego wieczora, zaprzysięgając sobie w duszy uroczyście, że puści w trąbę swoją magnifikę, idzie Topolski do niej na ostatnie randez vous... Naturalnie w kieszeni kilka tysiączków mając w zapasie Ładyżyński urwał, zaśmiał się i puściwszy z ust kółko dymu, mówił dalej.

Bardzo mi miło widzieć u siebie gościa z za Kordonu... Wszak pan przybywa z Galicyi?.. Tak jest. Wczoraj właśnie miałem zaszczyt przedstawić się... i tam dalej recytował pośpiesznie Topolski banalną światową odpowiedź, wyjaśniającą jego tutaj obecność i dotychczasową znajomość z gospodarzem.

Topolski z Olą poszli naprzód, pan Emil zaś pozostał, systematycznie ułożywszy wiosła i zamknąwszy na klucz kłódkę u łańcucha, przytwierdzonego do barki, poczem zapalił z wolna papierosa. Pa -nie E mi lu! Wra -ca my! rozległ się z góry, na brzegu, wołający głosik Dzierżymirskiej. Idę, idę! odpowiedział w ten sam sposób Emil, nie ruszył się jednak wcale.

Do uszu jego dolatują jakieś wołania, krzyki: "Gore, gore! pali się... Ratunku! ratować!.. Bywaj!" krzyczą teraz zewsząd zapamiętale, rozpaczliwie jakieś głosy, a pod samym domem rozlega się równocześnie przyspieszona bieganina, tupot licznych kroków ludzkich... Już alarm dany to dobrze! czyni sobie w duchu Topolski uwagę i odruchowo wchodzi do sypialni Oli, zamknąwszy drzwi za sobą.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają