United States or Cayman Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Wśrodku szarzał się kamień; strumień s pod kamienia Szumiał, tryskał, i zaraz, jakby szukał cienia Chował się między gęste i wysokie zioła, Które wodą pojone bujały do koła; Tam ów bystry swawolnik spowijany w trawy I liściem podesłany, bez rucha, bez wrzawy, Niewidzialny i ledwie dosłyszany szepce, Jako dziecię krzykliwe złożone w kolebce, Gdy matka nad niém zwiąże firanki majowe I liścia makowego nasypie pod głowę: Miejsce piękne i ciche, tu się często schrania Telimena, zowiąc je Świątynią dumania .

Teraz sam będę radzić; pono s Podkomorzym Zagaimy swatostwo i resztę ułożym. Przez ten czas Telimena ostygła z zapału: «Ja nie nierekuzuję, braciszku, pomału!

Potém, czy szczérze kocha? czy się zechce żenić? S kobietą kilka laty starszą! nie bogatą! Czy mu krewni pozwolą? co świat powié na to? Telimena tak myśląc s sofy się podniosła I stanęła na palcach, rzekłbyś że podrosła; Odkryła nieco piersi, wygięła się bokiem, I sama siebie pilném obejrzała okiem, I znowu zapytała o radę zwierciadła, Po chwili, wzrok spuściła, westchnęła i siadła.

Stąd się Hrabia żali, Że cywilizacja większa u Moskali; Bo tam o polowaniu ukazy Cara I dozor policyi i na winnych kara. Telimena ku lewéj iźbie obrócona, Wachlując batystową chusteczką ramiona, «Jak mamę kocham, rzekła, Hrabia się niemyli, Znam ja dobrze Rossyą. Państwo niewierzyli Gdy im nieraz mówiłam, jak tam z wielu względów Godna pochwały czujność i srogość urzędów.

Nieszczęściem Telimena siedziała śród drożki; Mrówki znęcone blaskiem bieluchnéj pończoszki, Wbiegły, gęsto zaczęły łaskotać i kąsać, Telimena musiała uciekać, otrząsać, Nakoniec na murawie siąść i owad łowić.

Gdy okiem w koło rzuca, postrzega, to ona! Telimena, samotna, w myślach pogrążona, Od wczorajszéj postacią i strojem odmienna, W bieliźnie, na kamieniu, sama jak kamienna; Twarz schyloną w otwarte utuliła dłonie, Choć nie słyszysz szlochania, znać że we łzach tonie.

Widać przecież, pomimo tak zręczne łudzenie, Ze umizgał się, tylko na złość Telimenie; Bo głowę odwracając niby nie umyślnie, Co raz ku Telimenie groźnem okiem błyśnie. Telimena nie mogła pojąć co to znaczy, Ruszywszy ramionami, myśliła: dziwaczy. Wreszcie nowym zalotom Hrabiego dość rada, Zwróciła się do swego drugiego sąsiada.

Dostrzegła Telimena, piérwsze spojrzenie Zosi, tak wielkie na nim zrobiło wrażenie; Nie odgadła wszystkiego, przecież pomieszana Bawi gości, a z oczu nie spuszcza młodziana.

Tadeusz s Telimeną całkiem zapomnieni, Pamiętali o sobie: Rada była Pani, Że jéj dowcip tak bardzo Tadeusza bawił; Młodzieniec jéj nawzajem komplementy prawił, Telimena mówiła coraz wolniéj, ciszéj, I Tadeusz udawał że jéj niedosłyszy W tłumie rozmów: więc szepcąc tak zbliżył się do niéj, Że uczuł twarzą lubą gorącość jéj skroni.

Poprawiwszy raz jeszcze i włosów i stroju, Kazano jéj wzdłuż i wszerz przejść się po pokoju; Telimena uważa znawczyni oczyma, Musztruje siestrzenicę, gniewa się i zżyma; na dygnienie Zosi krzyknęła z rospaczy, Ja nieszczęśliwa!

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają