United States or Kosovo ? Vote for the TOP Country of the Week !


Widocznie, że nie mogłem ukryć, co się ze mną dzieje, bo kilkanaście dziewcząt zaczepiło mię odrazu. Wszedłem do Café d'Harcourt. Tam gwar był jeszcze większy. W kącie przy stoliku siedziała z jedną z »koleżanek« i jakimś studentem, Gabryela. Zbliżyłem się do stolika.

Kędy świątynie miał władca pioruna, I bóg co wichrem niepogodnym świszcze, Gdzie woły, konie, trzoda srebro-runa, Codziennie krwawi poświęcone zgliszcze: Tam stos ogromny kładą pod obłoki, Dwudziestem sążni długi i szeroki.

Może tak światło umieścił, że widać je tylko z tego punktu. Jak ci się zdaje: czy to stąd daleko? Półtorej mili, dwie najwyżej. O ile mogę zmiarkować, jest to w pobliżu Cleft-Tor. Nie musi to być daleko, jeśli Barrymore codzień zanosi tam żywność. Słuchaj, Watson, schwytam tego łotra! I mnie ta sama myśl przeszła przez głowy.

Jeno miejsce, gdzie być mogła, jeszcze trwało i szumiało, Próżne miejsce na duszę, wonne miejsce na to ciało. Gdzież me piersi, Czerwcami gorące? Czemuż niema ust moich na łące? Rwać mi kwiaty rękami obiema! Czemuż rąk mych tam na kwiatach niema?

Malował go czas nie mały, Dwadzieścia lat cztéry były, Nie mógł ci go wymalować, się musiał nad nim zdrzymać. Najświętsza Panienka przemówiła, Łukasza obudziła: „Wstań Łukaszu spracowany, Już twój obraz malowany. Zaprzągajcie konie, woły. Weźcie obraz do Częstochowy. Wieźcie go tam przez ciemny las , Bo tam słońca nigdy nie masz. Wieźcież go tam na góreczkę, Na zieloną muraweczkę.

W zupełnej bowiem ciszy uśpionego domu, tuż po za ścianą sąsiedniego pokoju, rozległy się silne uderzenia. Ktoś bez ceremonii walił w mur pięściami, chcąc widocznie zamanifestować swoją tam obecność, a zarówno i fakt że, hałasując, spać mu przeszkadzano. Wkrótce jednak rozjątrzone uderzenia ustały i posypała się garść nieestetycznych, wyrażonych głośno i ze złością epitetów.

Lecz niedługo tam była, może dowiedziano się, że dawniejpokazywała komedyę” i wypędzono od razu. Tak często bywa. Panie ze wsi nie lubią aktorek...

*Julia.* Zobaczę, jeśli patrzenia dość na to; Nie głębiej jednak myślę w rzecz wglądać, Jak tobie, pani, podoba się żądać. *Służący.* Pani, goście już przybyli; wieczerza zastawiona, czekają na panią, pytają o pannę Julię, przeklinają w kuchni panią Martę słowem, niecierpliwość powszechna. Niech panie raczą pośpieszyć. *Pani Kapulet.* Pójdź, Julio; w hrabi serce tam dygoce.

Emil, najstarszy z kuzynów, z jasnoblond wąsem, z twarzą, z której życie zmyło jakby wszelki wyraz, spacerował tam i z powrotem po pokoju, z rękami w kieszeniach fałdzistych spodni. Jego strój elegancki i drogocenny nosił piętno egzotycznych krajów, z których powrócił.

Bodaj to kotlina, Gdzie siedzi kocina: Ta nie osmali... Lecz zmykaj, chudzino, Przed taką kotliną, Gdzie dyabeł pali! Romeo, czy będziesz u ojca na obiedzie? My tam idziemy. *Romeo.* Pośpieszę za wami. *Merkucio.* Do widzenia, starożytna damo; damo, damo, damo! *Marta.* Tak, tak, do widzenia! Co to za infamis, proszę pana, co się tak poważył rozpuścić cugle swemu grubiaństwu?

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają