United States or British Virgin Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


I nachmurzony odrywa się Seweryn od kontemplacyi własnej osoby a przegiąwszy się w tył woła: Paul! Z po za przymkniętych drzwi salonu, odzywa się ochrypły głos: Słucham, jaśnie panie! I oto na progu, w szarawem oświetleniu, ukazuje się Paweł w pantoflach i białym fartuchu sięgającym mu pod brodę.

Wreszcie Seweryn zmienia pozycyę i usiłuje dojrzeć maluchną plamkę czerwieniącą się pod lewem uchem. Nic innego, tylko to Klara... a prosiłem... prosiłem. Paul! Słucham, jaśnie panie. Zobacz! co ja mam pod lewem uchem? Plamkę, jaśnie panie. Plamkę? Plamkę. Pewnie mnie... coś ukąsiło! Pewnie jaśnie pana coś ukąsiło? Daj kremu ogórkowego, może zniknie! Może zniknie, jaśnie panie.

Lecz, karmiony ust twoich spłakanym oddechem, Nie pytam o treść widzeń. Dopiero z porania Zadaję ciemna nocą tłumione pytania. Odpowiadasz bezładnie ja słucham z uśmiechem. Wyszło z boru ślepawe, zjesieniałe zmrocze, Spłodzone samo przez się w sennej bezzadumie. Nieoswojone z niebem patrzy w podobłocze I węszy świat, którego nie zna, nie rozumie.

Dzierżymirski śpiesznie położył swą kobiecą miękką dłoń na żylastej ręce szlachcica i pomimo woli rzucił niecierpliwie: Ja również bardzo przepraszam! zawahał się i słucham..: dokończył. Orlęcki usiadł, wzburzony jeszcze odsapnął i przemówił: Powiesz mi później, prezesie kochany, kto mnie tak oszkalował.

Zaraz po przybyciu zatelegrafujesz do sir Henryka Baskerville w mojem imieniu, prosząc go, aby kazał poszukać papierośnicy, którą zostawiłem u niego i odesłał na Baker-Street. Słucham pana. Zapytaj na stacyi, czy niema listu do mnie. Chłopak wrócił z telegramem, Holmes podał mi go. Przeczytałem, co następuje: „Depesza otrzymana. Przybywam z niepodpisanym rozkazem. Będę o g. 5 m. 40. Lestrade.”

Ależ i owszem, dziękuję bardzo! odparł Krasnostawski, z pośpiechem. Znajdowali się już na ulicy, pan Emil skinął na stangreta parokonnej dorożki, rzucił adres, i pojechali. Ruchem codziennym wrzało wkoło nich strojne wesołe miasto: Słucham pana rzekł Ładyżyński.

*Romeo.* Z obawy, abyś tej weny zbyt nie rozszerzył. *Merkucio.* Mylisz się, właśnie byłem bliski ścieśnić, bo jużem był doszedł do jej dna i nie miałem zamiaru dłużej wyczerpywać materyi. *Romeo.* Patrzcie, co za dziwadła! *Merkucio.* Żagiel! żagiel! żagiel! *Benwolio.* Dwa, dwa: spodnie i spódnica. *Marta.* Piotrze. *Piotr.* Słucham. *Marta.* Piotrze, gdzie mój wachlarz?

Ale... słucham pana... powtórzył znowu uprzejmie. Otóż więc, streszczam rzekł Zieliński. Życie moje odmiennem potoczyło się korytem od życia pańskiego, a nawet Zboińskiego Jana.

Świeci woda o północy, Księżyc okna przewiał wskroś. Pełen mocy i niemocy Księżyc okna przewiał wskroś. Bezimienne i ponure Idą ku mnie poprzez chmurę: Mrok po pierwsze, blask po wtóre, A po trzecie jeszcze ktoś. Gdy tak słucham przyczajony, Ktoś zapukał raz i raz, W moje wrota z tamtej strony Ktoś zapukał raz i raz.

Czy jest kto? zapytał. Pan hrabia z Melsztyna... Czeka w salonie brzmiała odpowiedź. Powiedz, że przepraszam, i za chwilę go proszę! rozkazał Roman, gdy zaś lokaj znikł za drzwiami, uprzejmie z kolei zwrócił się do nieznajomej. Słucham panią... Czem służyć mogę?