United States or Malaysia ? Vote for the TOP Country of the Week !


A ty masz kochanka dary. Przyszłam zrobić możne czary. „Włosy jego w węża splącz, Dwie obrączki razem złącz, Z lewej ręki krwi usącz, A na węża będziem kląć, W dwie obrączki będziem dąć: Musi przyjść i ciebie wziąć.” Panna grzeszy jeździec śpieszy; Klęto ducha klątwy słucha; Już odemknął zimny gmach; Panno! panno! czy nie strach? Ucichł, usnął dzwon zamkowy; Panna czuwa.

o północy zorza borealna rozciągnęła się na całéj niebios półowicy, i ogniste wystrzeliły z niéj miecze; a wszystko stało się czerwone i te krzyże z męczennikami. Wtenczas strach jakiś ogarnął tłumy i rzekły: źle czyniémy! godziż się aby za nasze wiary ci ludzie ginęli niewinni? I przeraziły się zgraje mówiąc do siebie: oto umierają i nie skarżą się.

I pomyśleć rzekła do księżnej głuchym rozbitym głosem że tam moje dziecko w kaźni, w nędzy, w oczekiwaniu śmierci, a tu w sercu ból i strach, i rozpacz, że trzeba iść do nich, do tych... czołgać się przed nimi o litość, o łaskę, o życie... i do tego wszystkiego brać na siebie kolorowe kokardy.

Koń mój zarżał, koń mój czeka; Albo wstawaj, na koń siądź I na wieki moją bądź!” Miesiąc świeci; jeździec leci Po zaroślach i po krzach: Panno, panno; czy nie strach? Rumak polem jak wiatr niesie, Niesie lasem: głucho w lesie. Tu i ówdzie wystraszona W suchej jodle kracze wrona, Po łozach wilcze źrenice Migają się jako świece. „Wcwał, mój koniu, koniu, wcwał!

Z nią uciekał również strach bliskiego bezpieniężnego jutra, które czekało nań, czyhało z wydaniem ostatnich paru tysięcy, pozostałych z poprzedniej fortunki, życiem nad stan przez lat trzy lekkomyślnie wydanej. Tu Dzierżymirski uśmiechnął się szydersko.

Baronet zbladł i chwycił się mojego rękawa. Na miłość Boską, co to takiego, Watson? spytał szeptem. Nie wiem. Podobno ten głos rozlega się często po bagnie odparłem. Już go raz słyszałem. Zaległa znowu cisza, przerażająca, złowroga. Staliśmy, nasłuchując, ale żaden dźwięk nie wpadł nam w ucho. Watson... szepnął baronet to było szczekanie psa!... W jego głosie brzmiał strach tłumiony.

Nagle włosy stanęły im dębem ze strachu, bo oto przed nimi pędziła klacz kara, pokryta pianą, bez siodła i bez jeźdźca. „Towarzysze zbili się w gromadkę, bo ich strach oblatywał, lecz jechali dalej, choć każdy z nich, gdyby był sam, zawróciłby konia i uciekł do zamku, ale jeden wstydził się drugiego.

Ty coś chciwością mordów przewyższył tygrysy, Obłudą jezuity podstępami lisy Co swą dumą przeszedłeś piekielne książęty, Bądz od wszystkich narodów na wieki przeklęty. Niech cię w gronię dworaków wśród korony blasku, Ciągła trwoga, niepewność, strach śmierci owładnie Ile liści na drzewach w pustyniach ziarn piasku. Niech tyle przeciwności na twą głowę spadnie.

Tak w noc, pogodna jeśli służy pora, Wzrok się przyjemnie ułudzi, Lecz żeby w nocy jechać do jeziora, Trzeba być najśmielszym z ludzi; Bo jakie szatan wyprawia tam harce! Jakie się larwy szamocą! Drżę cały, kiedy bają o tem starce I strach wspominać przed nocą.

I nagle zrywał się nademną strach ohydny, niewypowiedziany i jak wicher zmiatał mię od latarni i w ciemność na zgubę własną odrzucał. Biegłem nieprzytomny przez ulice, potykając się o kostki, rozrzucone do brukowania, uciekałem na place widniejsze od ulic i kryłem się jak zbrodniarz, gdym zdała straż policyjną zobaczył. Rozszalały tabun nędz tratował mi duszę i szarpał mózgi, jak padlinę.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają