United States or Myanmar ? Vote for the TOP Country of the Week !


Roman przetarł dłonią czoło i powstał... Trzeba było powracać do obowiązków niestrudzonego gospodarza domu. A tak dobrze było mu tutaj! Dawno nie pamięta tak cichej, niczem nie zamąconej chwili, bez zgrzytu żadnego, bez rozterki... Rozterka!.. Była przecież ona jego życiem. Tak. Nie tem zewnętrznem, dla ludzi, dla świata, ale tem prawdziwem, wewnętrznem dla siebie.

Po chwili tenże umilkł, w pokoju zapanowała cisza, zamykająca snać poważną i czas dłuższy toczącą się rozmowę. Roman zamyślony, ująwszy w dwa palce jakiś papier, złożony we czworo, postukiwał nim machinalnie o amarantowe sukno biurka, przybysz zaś milczał, wpatrzony w niego na odpowiedź czekał cierpliwie, bawiąc się tymczasowo trzymanem w ręku nożem do rozcinania.

I Dzierżymirski zamilkł na chwilę poczem swobodnie dorzucił: Ale! prawda... Zapomniałem jeszcze powiedzieć szanownemu panu... Za parę dni wyjeżdżam na czas dłuższy za granicę, dla wypoczynku. Roman zatrzymał się i pytająco spojrzał na gościa swego.

Roman budzi się, rozgląda... A zirytowany natychmiast, że tak obcesowo przerwano mu jego widzenie marzące, gotów już jest a to rzucić w twarz stającemu nad nim miejscowemu szwajcarowi jakąś ostrą okolicznościową uwagę... Otwiera już usta, spojrzawszy jednak na twarz wybladłą, pooraną zmarszczkami, o wyrazie pełnym melancholii i smutku, milknie.

Przepraszam bardzo szanownego pana prezesa poczęła mówić swym poprzednim tonikiem ale wiedzieć chciałam właśnie, jak adresować mam przy zwrocie tej kwoty, tak wspaniałomyślnie, szlachetnie, mi udzielonej... Pan prezes podobno na długo wyjeżdża?.. Roman na te słowa uśmiechnął się złośliwie i odparł: O, łaskawa pani ! Adresem zupełnie dostatecznym będą dwa słowa : "R. Dzierżymirski."

Lokaj znikł tymczasem, a, jednocześnie Dzierżymirski, skończywszy czytanie, ponownie zwrócił się do gościa swego, lecz i tym razem znowu przeszkodzono mu. Ktoś pukał do drzwi dyskretnie. Proszę!.. rzekł Roman głośno. Drzwi roztworzyły się szybko.

Jak to? przerwał siostrze zdumiony Gowartowski. Tak, serce, tak, Januarku, ja nic zupełnie nie wiedziałam powtórzyła marszałkowa, z widocznym żalem w głosie a dlaczego? Dlatego, że oni poradzili sobie bez nas... Roman porwał Olę i natychmiast wyjechali razem za granicę. I pani Melania umilkła, wszystko najgorsze już było bratu wiadomem.

Jaeques, a tuż obok kościół St. Germain -l'Auxerrois; naprzeciw ogromem rozwielmożył się Luwr wspaniały. Roman, zapłaciwszy woźnicę, wyskoczył z dorożki i skierował się ku muzeum.

No, to siadajmy!.. rzekł wesoło Dzierżymirski. Usiedli jeden naprzeciw drugiego. Roman wpatrzył się badawczo w twarz Orlęckiego, a w oczekiwaniu zwierzenia, którego w duszy tak bardzo pragnął, twarz mu pobladła mimo woli, aksamitne zaś spojrzenie ciemnych oczu stało się bardziej jeszcze przenikliwem i rozumnem. Słucham pana rzekł poważnie.

No, zapewne... Lecz o tem i myśleć niepodobna, nie posiadam bowiem już żadnych w kraju stosunków powtórzył Orlęcki, ze smutkiem. A pan Hugo, krewny pański?.. zagadnął Roman.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają