United States or Norway ? Vote for the TOP Country of the Week !


Do uszu jego dolatują jakieś wołania, krzyki: "Gore, gore! pali się... Ratunku! ratować!.. Bywaj!" krzyczą teraz zewsząd zapamiętale, rozpaczliwie jakieś głosy, a pod samym domem rozlega się równocześnie przyspieszona bieganina, tupot licznych kroków ludzkich... Już alarm dany to dobrze! czyni sobie w duchu Topolski uwagę i odruchowo wchodzi do sypialni Oli, zamknąwszy drzwi za sobą.

Panna Felicya stała przez chwilę, jak skamieniała, zakrywszy twarz rękami. A ja nie wierzyłam, spodziewałam się szepnęła a teraz.., I nic już, żadnej rady, żadnego ratunku? Wuj poruszył głową. Czegóż się nie robiło? rzekł powoli, bezdźwięcznym głosem. I tu, i w Petersburgu. Od czasu przecie, jak w jego sprawie zaszła ta nieszczęsna komplikacya, poruszyliśmy wszystkie sprężyny.

Niech-no człowiek się pokaże, Co na afisze nie patrzy I od korzenników bladszy, Niedbale utrzewiczony I ile urękawiczniony Myślą, że się chce topić; a więc pełni zgrozy, Ratują go od śmierci, a wiodą do kozy. Taki to jakiś po Sekwany brzegu Biegł przeciw wody. Żandarm zatrzymał go w biegu I urzędownie pyta o powody Tego biegu przeciw wody. „Nieszczęście! woła biedak pomocy ratunku!

Pomyśl pani, że to dla niego, dla ratunku syna szepnęła księżna, obejmując i przyciskając do siebie moją matkę. Dla Stasia, dla naszego chłopca drogiego dodała panna Felicya, nachylając się do jej ręki. Drzwi się zamknęły. Przez chwilę słyszałem kroki na schodach, potem z ulicy doleciał trzask zamykających się drzwiczek i głuchy turkot karety po błotnistej ulicy. Potem zrobiło się cicho.

*Parys.* Niech mię Bóg broni świętym obowiązkom Stać na przeszkodzie! Julio, w czwartek z rana Przyjdę cię zbudzić. Bądź zdrowa tymczasem I przyjm pobożne to pocałowanie. *Julia.* O! zamknij, ojcze, drzwi; a jak je zamkniesz, Przyjdź płakać ze mną. Niema już nadziei! Niema ratunku! Niema ocalenia! *O. Laurenty.* Ach, Julio! Znam twą boleść; mnie samego Nabawia ona prawie odurzenia.

Żył jeszcze; widocznie bokiem na szyny upadł, bo obie tylne nogi były w kilku miejscach złamane i brzuch miał rozpłatany brzegiem koła, i trzewia przecięte zupełnie prawie z jamy brzusznej wypadły; krwi naokoło wylała się kałuża. Dotknąłem go ręką; drgnął, lecz już nie jęknął wcale. Nie ma co myśleć o ratunku. I żal mi się go zrobiło tak bardzo, że sam uczułem łzę w oku. Mój biedny Hektor!

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają