United States or Uruguay ? Vote for the TOP Country of the Week !


Trwało to sekundę, lecz wystarczyło Krasnostawskiemu, bo to, co wyczytał na wzburzonem obliczu Topolskiego, nadto uzasadniło jego obawy. Wysiłkiem woli, ochłonąwszy z wrażenia, przemówił pierwszy Topolski, wskazując swobodnie na pozór ruchem ręki widnokrąg, gdzie dogorywała już łuna ognia: A zatem, chwała Bogu, już po pożarze!.. My właśnie... Nikczemny! zabrzmiało w ciszy słowo jedno.

Jak strzała, przeleciał przez groblę i stanął niebawem przed zamkniętą wjazdową bramą pałacu; tu hukać począł, by mu otworzono. Nadbiegło kilku stajennych; oddawszy im spienionego konia począł Krasnostawski wypytywać się o mieszkańców pałacu. Okazało się, dom cały wyjechał nazajutrz po pożarze, rankiem i bawił teraz w gościnie u Topolskiego, w Szczęsnojej.

Poza dziedziną przeczuć bowiem, ów niepokój Krasnostawskiego miał również źródło i w następującym, konkretnym fakcie. Komenderując i uwijając się przy pożarze, spotkał Krasnostawski pomagającą również innym, znoszącą wodę, dziewczynę służebną, ulubienicę Oli... Ta zaś, gdy zapytał o panią, opowiedziała mu bezładnie: Powiadam paniczowi... Boże, Boże, jakie to było straszne!

Jeno tyle umieram, ile miłość każe. „A spłodzę tobie syna w mych bioder pożarze.” I spłodziła mu syna na polu, w południe, Kiedy zboże ku słońcu złoci się bezludnie. „Bogom w oczy wsmucony jestem od spowicia, „A weseli się we mnie życie z poza życia. „Pójdźcie ze mną do lasu nieopodal gaju, „Pragnę zbadać twarz ojców, odbitą w ruczaju.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają