United States or Mongolia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Widziałem jego grube bary w brudnej koszuli i niechlujny strzęp surduta. Przyczajony jak do skoku, siedział tak z barami jakby wielkim ciężarem zgarbionymi. Ciało jego dyszało z natężenia, a z miedzianej, błyszczącej w słońcu twarzy lał się pot. Nieruchomy, zdawał się ciężko pracować, mocować się bez ruchu z jakimś ogromnym brzemieniem.

I znowu cisza. Jasność przykuła mię do siebie. Siadłem na ławce; pot stygnął na mnie, chłodził i orzeźwiał.

Pot pokrywa mu skronie, wyraz wstrętu maluje się w jego smutnych, wielkich oczach. Trwa to długą chwilę dzieci ciągle z pod oka obserwują nauczyciela, tryumfując wewnętrznie. Wreszcie Julusiek dłużej wytrzymać nie jest w stanie. To ci pan Wentzel zdeseniał!... woła, podrywając się na krześle. Jak karaluch w tataraku!... dorzuca śpiewająco Maryan.

Krysiu, o Krysiu!” zawoła, Echo muKrysiuodpowie; Lecz próżno patrzy dokoła Nikt nie pokazał się w rowie. Patrzy na rów i na głazy, Otrze pot na licu zbladłem I kiwnie głową trzy razy, Jakby chciał mówić: już zgadłem. Dzieciątko na ręce bierze, Śmieje się dzikim uśmiechem, I odmawiając pacierze, Wraca do domu z pośpiechem.

Śmialiśmy się kilka razy do rozpuku... z naszych wspomnień, z ich miłości. Mimo to, obaj czuliśmy dreszcz w ciele i pot na skroniach. Mnie przebiegały parę razy przed oczami czarne plamy; po kawie to przeszło. Gdyśmy już wychodzić mieli, spotkała mię wielka przyjemność. Dokuczyłem trochę Władkowi. Ona przed lustrem przymierzała kapelusz.

Wreszcie, kelner ku wyjściu się skierował i, skrzypiąc drzwiami, znikł w głębi sieni. Żydówka, pozostawszy sama, obejrzała się kilkakrotnie, poczem wyciągnąwszy jaknajdalej ręce, na palcach do trupa podeszła i szybko guziki bucików rozpinać poczęła. Nos jej się zwęził ze strachu, usta zagięły się w półkole. Na czoło pot wystąpił.

A co? krzyknął Asssessor, kręcąc strzelby rurą, A co? fuzyjka moja? górą nosi górą! A co? fuzyjka moja? nie wielka ptaszyna, A jak się popisała? to jéj nie nowina, Nie puści ona na wiatr żadnego ładunku, Od Książecia Sanguszki mam w podarunku. Tu pokazywał strzelbę przedziwnéj roboty Choć maleńką, i zaczął wyliczać jéj cnoty. Ja biegłem, przerwał Rejent otarłszy pot s czoła Biegłem tuż za niedźwiedziem; a Pan Wojski woła Stój na miejscu; jak tam stać, niedźwiedź w pole wali, Rwąc s kopyta jak zając coraz daléj, daléj, mi ducha niestało, dobiedz ni nadziei, spojrzę w prawo, sadzi, a tu rzadko w kniei, Jak téż wziąłem na oko, postójże marucha, Pomyśliłem, i basta, ot leży bez ducha; Tęga strzelba, prawdziwa to Sagalasówka, Napis Sagalas London