United States or Venezuela ? Vote for the TOP Country of the Week !


Przyjdzie radość tym szlakiem, który jej się zdarzy, Bądźmy zawsze gotowi i zawsze na straży. Księżyc utkwi ponad studnią, Gwiazdy w mroku się zaludnią Snem, co jeszcze daleki, choć się zbliska marzy. Za daleka mi byłaś wpośród kwiatów cienia Łąko zielona Łąko, szumna od istnienia! Chcę, byś była taka bliska, Jak ta łza, co gardło ściska, Kiedy w niem się zapóźni śpiew twego imienia!

Rwie się w strzępy wichura, jakby szumna jej grzywa Rozszarpała się nagle o sękatą głąb lasu. Życie, niegdyś zranione, z żył we trwodze upływa, Coraz bardziej na uśmiech brak odwagi i czasu! Ponad zakres śnieżycy, ponad wicher i zamieć Duch mój leci ku tobie w świateł kręgi i smugi. Czyjaś rozpacz się sili w biały posąg okamieć, W biały posąg nad brzegiem ociemniałej jarugi.

Wznieść się!.. wznieść ponad drugich, ponad tłumy to stało się życia jego celem!.. Widzieć kornemi te ludzkie masy u stóp swoich marzeniem pomimo samopoznania w głębi duszy, że na to wszystko nie zasługuje się zgoła, pomimo gryzącej go, jak jad, toczącej go, jak robak, samowiedzy, że on moralnie nie godzien może żadnego z tych, którzy go ponad siebie wynoszą!..

Idą ponad trzęskie kępy, Mijają bagna, głębiny, Hnilicy ciemnej ostępy, Kołdyczewa nurty sine, Gdzie puszcza zarosła wkoło, Spodem czarna, zwierzchu płowa, Żwirami nasute czoło Wynosi góra Żarnowa, Tam szli. Starzec kląkł na grobie, Rozwarł usta, okiem błysnął, Podniósł wgórę ręce obie, Trzykroć krzyknął, trzykroć świsnął. „Tukaju, patrz, oto ścieżka!

Oto tam mówiły niejako marzące oczy mężczyzny za godzin kilka czekają mnie uśmiechy pierwsze i rozkosze ziemskiego szczęścia w objęciach ukochanej ponad wszystko kobiety! Oto tam, wymarzony od tak dawna, oczekuje na mnie raj własny ułudnego podziału wzajemnego uczucia, w zupełnem oddaniu się niepokalanego niczem dotąd kwiatu niewinnego dziewczęcia...

Ponad zakres śnieżycy, ponad wicher i zamieć Duch mój leci ku tobie w świateł kręgi i smugi. Czyjaś rozpacz się sili w biały posąg okamieć, W biały posąg nad brzegiem ociemniałej jarugi. Odkąd znikłaś w objęciach niedomkniętej w świat bramy Odkąd zbladłaś, schorzała moich wspomnień bezsiłą, Tak się dziwnie nie znamy, tak się strasznie nie znamy, Jakby nigdy i nigdzie nas na świecie nie było.

Żołnierze uspokoili się, spierunowani wspaniałością mych uczuć i sentencjonalną wymową. Od niejakiego czasu zwrócił moją uwagę jeden stary kanonier, jadący obok mnie, który ciągle się wspinał na strzemionach, zadzierał głowę, szyję wyciągał ponad ramiona swoich towarzyszy. Za czem tak patrzysz, Mateuszu?

Nie, nie daruję!... To ponad siły moje! rzekł wreszcie kilkakrotnie, urywanym szeptem, porywczo. Nie daruję! powtórzył: On o wszystkiem wiedzieć musi! Tak każe sprawiedliwość, tak być musi, tak będzie! głośno już zupełnie wyrzucił z siebie wzburzony, a przysunąwszy fotel do biurka, sięgnął ponownie po papier listowy, i umoczył pióro w atramencie.

Czasem tylko załopotało coś w sitowiach i zaraz zcichło; tuż ponad senną taflą wód przeleciał wolno koło idącego myśliwca jastrząb wodny, kulik, zniknąwszy niebawem z oczu... I melancholijna szarość, jeszcze na wpół pogrążona we śnie, cicha, królowała dalej znowu, skupiona w sobie, niezamącona niczem, chyba tylko szelestem kroków ludzkich i biegiem legawca.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają