United States or Micronesia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Po chwili milczenia, odebrał mi laskę i przypatrywał jej się gołem okiem. Następnie odłożył papierosa, odszedł z laską do okna i począł jej się przyglądać przez szkło powiększające. Ciekawe, bardzo ciekawe... rzekł, wracając na swoje ulubione miejsce przy kominku.

Dla oryginalności i pod wpływem przypomnienia używanej za studenckich jeszcze czasów jazdy na "impérial'i" omnibusów, "pan prezes" usadowił się na dachu jednego z nich i z zadowoleniem, rozglądać się począł wokoło. U stóp jego, blisko, w granitowem podłożu toczyła sennie swe ciemne, stalowe fale Sekwana.

I rzekł Szaman: gdzież was zaprowadzę? oto ja idę w drogę śmierci, chcecież abym was wziął i ukrył pod płaszczem i wysypał was z poły mojéj przed panem Bogiem. Odpowiedziały mu dzieciątka: weź nas i zaprowadź nas szerokiemi gościńcami do matek naszych. I wszystkie krzyczeć zaczęły z wielka dumą: my Polaki odprowadź nas do ojczyzny i do matek naszych Szaman począł płakać uśmiechając się...

Spojrzał na pogorzelisko... Grozą i bolesnym smutkiem wiało od tego zakątka ruina zwycięsko szczerzyła trupią paszczękę śmiałą się jakby szyderczo... Z mimowolnym wstrętem, odwrócił się Krasnostawski i na nowo począł przyglądać się, z uwagą, pałacowym sprzętom. Uśmiechnął się smutnie...

Zdjąwszy kapelusz z głowy i wciągnąwszy w siebie świeżą, aromatyczną woń boru, sięgnął on do kieszeni po pugilares, roztworzył go i począł szperać ciekawie. W portfelu leżały ułożone porządnie banknoty, w osobnych przedziałkach rulony złota. No, no! mruknął parokrotnie Krasnostawski i z coraz wzrastającem zdziwieniem, pieniądze zaczął liczyć sumiennie.

W swe kościste ręce spódnicę ujmowała przytem pociesznym ruchem, a z pełną komizmu gracyą unosząc wyraźniej i głośniej powtarzała ostatnią piosenki zwrotkę, i szła dalej, aby w parę minut ponownie wykonać też same identycznie produkcye. Idący ulicą mężczyzna przystanął i patrzał ciekawie na babinę, wkrótce jednak, znudzony, obojętnie odwrócił się i począł iść dalej.

W tej samej chwili koń się potknął, Krasnostawski ściągnął instynktownie cugle, i począł jechać wolno. Wokoło niego, otulony szarzyzną mroku, kołysał się step mały, wysoka trawa łechtała mu opuszczoną w dół siodła rękę.

Słucham, jaśnie panie. Musimy się wynosić! Musimy, jaśnie panie. Trzeba szukać mieszkania! Trzeba, jaśnie panie. Seweryn ujął powiększające lusterko i, postąpiwszy do okna, bacznie się szyi przyglądał. Znika? co? Paweł zbliżył się także. Znika, jaśnie panie. Przygotuj wodę! Dobrze, jaśnie panie. Seweryn położył lusterko i rozpinać począł kurtkę.

Wówczas to, po owym pierwszym balu, przestąpił on zaczarowany dlań dotąd próg salonów i zapamiętale bawić się począł. Życie, które prowadził, upajało go. Niepomny jutra szalał.

Miesięcy parę temu dopiero siła okoliczności i ludzi, o których ocierać się począł, żal wykluł mu się w duszy do świata, sącząc z niej niezadowolenie i gorycz. Traf ślepy zrządził pewnego dnia, spotkał rówieśnika swego z lat dawnych. Przy wspomnieniu tem ostatniem, młody mieszkaniec poddasza zmarszczył brwi i zamyślił się jeszcze głębiej, niż przedtem.