United States or Western Sahara ? Vote for the TOP Country of the Week !


Widzi wreszcie siebie samego bezkarnie i dotkliwie obrażanym przez tychże arystokratów, lecz tak zręcznie, że na pozór nieraz nie można zda się było winić ich, czynili to bowiem oni, z subtelnością, oraz jubilerskiem jakby wykończeniem, jak dotknąć potrafią tylko ludzie "bardzo dobrze wychowani."

On spuścił oczy, wstydem się zapłonił, Stanisławowi do nóg się pokłonił I zaczął mówić słowy takowemi: »Prawda, że szczerze trzeba ze starszymi, Oni porywczej młodości wybaczą I mądrą radę zawsze podać raczą. Czemużem w domu nie został na wieki, Wdzięczny łask tylu i waszej opieki?

Siedzący wciąż w zamyśleniu przed stolikiem młodzieniec głowę pochylił i ponownie ukrył w dłonie. Niby na jawie, przed oczyma żywo stanął mu bal ostatni... W jarzącej się świateł powodzi, wśród kołyszących się w takt melodyjnego walca par, sunęli oni wówczas po szklistej posadzce salonów...

Ach, to on! lica twoje! oczki twoje! Twoja biała sukienka! „I sam ty biały jak chusta, Zimny jakie zimno dłonie! Tutaj połóż, tu na łonie, Przyciśnij mnie do ust usta! „Ach, jak tam zimno musi być w grobie! Umarłeś! tak, dwa lata! Weź mię, ja umrę przy tobie, Nie lubię świata! „Źle mnie w złych ludzi tłumie, Płaczę, a oni szydzą; Mówię nikt nie rozumie; Widzę oni nie widzą.

Oba szanowni ludzie; co ich szlachta godzą, To oni na się jeszcze zapalczywiéj godzą.

On słyszał! oni jeszcze słuchali nareszcie, Słyszą, jeden pies wrzasnął, potém dwa, dwadzieście, Wszystkie razem ogary rospierzchnioną zgrają Doławiają się, wrzeszczą, wpadli na trop, grają, Ujadają: już nie jest to powolne granie Psów goniących zająca, lisa albo łanie; Lecz wciąż, wrzask krótki, częsty, ucinany, zjadły; To nie na ślad daleki ogary napadły, Na oko gonią nagle ustał krzyk pogoni, Doszli zwierza wrzask znowu, skowyt, zwierz się broni I zapewne kaleczy, śród ogarów grania Słychać co raz to częściéj jęk psiego konania.

Potem śliczne dziewczę przykrywało znów oczy długiemi rzęsami; on rzucał słówko, przyciskał machinalnie kibić jej do siebie, czekając ponownie niemej źrenic rozmowy. Nagle uciszyło się w balowej sali... To muzyka ustała była, a oni walcowali jeszcze, ciągle przytuleni do siebie zrośli skrytem jakby pragnieniem.

I Dzierżymirski, wzburzony nagle, podniósł głowę hardo, wstrząsnął bujną czupryną, śniada twarz jego przybrała wyraz energii, oraz niezłomnej woli, i wyszeptał: Nie dam się, nie dam!.. zacisnął instynktownie pięści i dokończył ciszej jeszcze: Korzą się oni przede mną, kornymi zostaną; bo ja tak chcę i tak być musi!..

Nie pamiętali mu tego przyszli. Mieszkaniec poddasza w zamyśleniu przesunął dłonią po jedwabistych swych włosach. Gdybyż oni wiedzieli i czytać mogli w duszy jego? Rumieniec palącego wstydu i upokorzenia zakwitł na twarzy młodzieńca, a wyraz cierpienia i wewnętrznego bólu rylcem swym żłobić mu począł rysy wyrazistego oblicza. Długo jeszcze przesiedział tak w zadumie...

A łatwiejby to im przyszło, i zawszeby na ich korzyść chromiało to porównanie, bo *Skarbek* już się nigdy nie spotkał ze swoim pierścieniem, oni zaś pewni być mogą, że klejnot z lichwą odzyszczą; pewni być mogą, że kraj acz nie swoją wygłodzony winą szczérzéjby odrzekł im *Habdank*! Baczni, żeby nad możność nie obciążyć kraju, zasiądźmy do liczby, ile też mamy rękojmi, a najprzód w ziemi.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają