United States or Kuwait ? Vote for the TOP Country of the Week !


Nie widać już było ani pól na stokach dalekich, ani chat, tylko świerków zieleń, jakby zwieszoną z nieba zasłonę ciężką. Błękit zdawał się ciemniejszym i bliższym, jakby na szczytach drzew tych się rozpostarł.

Zanadtoś mi wyskoczny do nieba na przełaj! „Idź-że sobie gdziekolwiek i nie klnij i nie łaj!” Więc poszedł do figury, co stała przy drodze: „Chryste, nawskroś sosnowy, a zamyśl się srodze! „Nie wiem, czyja cię ręka ciosała wyśmiewna, „Lecz to wiem, że skąpiła urody i drewna. „Masz kalekie kolana i kalekie nogi, „Pewno skaczesz, miast chodzić, unikając drogi?

Wreszcie, w ciszy względnej jeszcze, odezwały się pierwsze akordy, a w ślad zatem obił się o ściany salonów i uszy słuchaczy melodyjny, o cudnem aksamitnem brzmieniu, kontralt kobiecy. Złączona w harmonijną całość z muzyką fortepianu, rozległa się, zadrżała uczuciem włoska pieśń namiętna i jak świeże tchnienie z pod nieba Italii, spłynęła urocza, na rojną masę gości...

*Książę.* Szukajcie, śledźcie sprawców tego mordu. *Dowódca.* Oto mnich jakiś i Romea sługa, Których tu moi ludzie przytrzymali, I którzy mieli przy sobie narzędzia Do odbijania grobów. *Kapulet.* O, nieba! żono, patrz, jak krew broczy! Puginał zbłądził z drogi; oto bowiem Pochwa od niego wisi przy Montekim; Zamiast w nią trafić, trafił w pierś mej córki.

Księżyc stał jeszcze ciągle wysoko. Transformacje nieba, metamorfozy jego wielokrotnych sklepień w coraz to kunsztowniejsze konfiguracje nie miały końca. Jak srebrne astrolabium otwierało niebo w noc czarodziejską mechanizm wnętrza i ukazywało w nieskończonych ewolucjach złocistą matematykę swych kół i trybów. Na rynku spotkałem ludzi zażywających przechadzki.

I wnet sierpy gromadnie dzwoniące We zbożach, i grabliska suwane po łące, Ucichły i stanęły: tak Pan Sędzia każe, U niego ze dniem kończą pracę gospodarze. «Pan świata wié jak długo pracować potrzeba; «Słońce Jego robotnik kiedy znidzie z nieba, «Czas i ziemianinowi ustępować s polaTak zwykł mawiać Pan Sędzia; a Sędziego wola Była Ekonomowi poczciwemu święta.

Wzięli sierotkę na rączkach do nieba; Oj przyszło, przyszło dwóch czartów z piekła, Porwali na pazurach macochę do piekła; Posadzili na żelaznym stolcu, Dali jéj pić smoły, siarki, w opalonym garcu. „Żeby ja się na tenta świat wróciła, Nie takby ja sierotce życzyła . Nóżkibym umyła, A brudbym wypiła. Już nie rychło, nie rychło, już się zamkła klamka, Mogłaś wtedy życzyć, kiedyś była matka.

Sztuczny dzień zabarwiał się już powoli kolorami zwyczajnego poranka. W spustoszałym sklepie najwyższe półki syciły się barwami rannego nieba. Wśród fragmentów zgasłego pejzażu, wśród zburzonych kulis nocnej scenerii ojciec widział wstających ze snu subiektów. Podnosili się spomiędzy bali sukna i ziewali do słońca.

Wzgórze niewysokie, lasem świerkowym porosłe, wznosiło się przed nimi tak blisko, że wierzchołkami swych drzew sięgało połowy nieba prawie. Ku stronie gór pochylało się zwolna na równinę: urywał się las i ciągnęły zagony zielonych i złotych zbóż. Małe, do gniazd podobne, chaty, rozrzucone tu i owdzie, czerniały na skrajach lasu. Pod wzgórzem strumień szumiał.

Z ludzką twarzą, to prawda, spoglądać się zdaje na widza, lecz oczy jego przymknięte nieco, skupienia i zadum pełne znieruchomione w nadziemskim spokoju, ciszą zaświatów, wieczności milczeniem i bytu zagadką, nęcą oto wyraźnie, wzrok ciągną za sobą, unoszą duszę, myśl... gdzieś w strefy nadziemskie do nieba!...

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają