United States or Egypt ? Vote for the TOP Country of the Week !
Dnia 10 stycznia. Godzina siódma rano. Brzask szary wstał i sączy się przez okno. Siedzę na krześle zbłocony, znużony, złamany, a sen nie przychodzi do mnie. Ledwie pomnę, co się ze mną działo tej nocy, bo to już nie ma nazwy. Szaleństwo? Trwoga?... Gorzej. Jakaś odwieczna modlitwa jaskiniowców świdruje mi mózg: Grozo, Potęgo jakakolwiek jesteś bądź litościwa duszy mojej!
Czemże jest nazwa? To, co zowiem różą, Pod inną nazwą równieby pachniało; Tak i Romeo, bez nazwy Romea Przecieżby całą swą wartość zatrzymał. Romeo! porzuć tę nazwę, a w zamian Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest, Weź mię, ach! całą! *Romeo.* Biorę cię za słowo: Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego Sprawi, że odtąd nie będę Romeem.
Tylko po co ten fałsz: narzekania w listach, skargi na samotność duchową, prośby, abym przyjechał. Dlaczego kłamać przed innymi i przed sobą, dlaczego łudzić się nazwami uczuć, których nie ma? Gdyby nie nazwy, które są symbolami, uczucia nasze nie różniłyby się wiele od uczuć ślimaka lub pająka. Wczoraj nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić wieczorem po obiedzie.