United States or Gambia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Czuwajcie nad sobą, bo jesteście jak ludzie stojący na podniesieniu; a ci co przyjdą widzieć was będą. Oto powiedziałbym Wam tajemnicę że jednych dusze idą w słońce, a drugich dusze oddalają się od słońca na ciemne gwiazdy, lecz nie zrozumiécie mnie! Powiedziałbym wam dla czego żyjecie i dla czego się rodzą milijony dusz nowych i na jaki cel dane jest ciało: lecz nie pojmiecie mnie!

Z porywczością doigrasz się waszmość. Zawsze mi musisz się sprzeciwiać! Brawo, Kochana młodzi! Urwipołeć z waści! Siedź cicho, albo... Hola! więcej światła! Ja cię uciszę. Patrz go! Żwawo, chłopcy! *Tybalt.* Gniew dobrowolny z flegmą przymuszoną, Na krzyż się schodząc, wstrząsają mi łono. Muszę ustąpić; wkrótce się atoli W gorzką żółć zmieni ta słodycz wbrew woli.

Zbudził Hrabiego szelest na plecach i skroni; Był to bernardyn kwestarz Robak, a miał w dłoni Podniesione do góry węzłowate sznurki: Ogórków chcesz Waść, krzyknął, oto masz ogórki.

Halina moja, co w ubogim bycie Przepracowała dotąd ze mną życie, Nie wierzy słońcu, które niespodzianie Przed nasze teraz zabłysło mieszkanie; Na stan jej nizki wysoka jagoda, Nie dla sieroty jest kmiecia zagroda; Bo nie ma ojców, ani przyjacieli, Aby o wianie dla niej pomyśleli. Przeto, młodzieńcze! niech cię Bóg poświęci Za dobre serce i życzliwe chęci!

Trzeba go było dobić, bo inaczej mógłby parę godzin konać. Poszedłem po rewolwer; nie wiedziałem jeszcze, czy będę miał odwagę do psa strzelić. Przy pomocy służącej włożyłem go do drewnianej wanienki. Zawył, gdyśmy go przenosili. Na ziemi, prócz krwi, została kupka skrwawionych kiszek. Służąca wyszła z kuchni; nie chciała na ten widok patrzeć.

Ach była to roskoszna psina, Miałam w podarunku od księcia Sukina Na pamiątkę; rozumna, żywa jak wiewiórka, Mam jéj portrecik, tylko niechcę iść do biórka. Widząc zadławioną, z wielkiéj alteracyi Dostałam mdłości, spazmów, serca palpitacyi.

Była bardzo wzburzona, niespokojna, smutna. Wszakże to wracając od fanciarki dostrzegła w karecie obok jakiejś ładnej kobiety mężczyznę tak bardzo podobnego do koteczka! Lecz cóżby jej koteczek robił w karecie, o tej porze, i to jeszcze z jakąś damą?... A może to dyrektorowa biura spotkała go i wzięła na przechadzkę...

Rynek był pusty i żółty od żaru, wymieciony z kurzu gorącymi wiatrami, jak biblijna pustynia. Cierniste akacje, wyrosłe z pustki żółtego placu, kipiały nad nim jasnym listowiem, bukietami szlachetnie uczłonkowanych filigranów zielonych, jak drzewa na starych gobelinach.

Zmęczony nieco, Dzierżymirski usiadł na ławeczce, zdjął kapelusz i wpatrzył się w stojącą, bez rąk, półnagą postać z marmuru. Pozornie kroczyła ona...

O Boże!.. Boże! jęk mimowolny wydobywa się z piersi Romana, oczy zaś jego wznoszą się jednocześnie i spotykają na grobie, z wizerunkiem matczynym. Oblicze rodzicielki patrzy teraz na niego, z wyraźnem współczuciem, współboleje z nim jakby.

Słowo Dnia

wyłoniła

Inni Szukają