United States or Guinea ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tej reszty życia będę bronił wściekle Rozpacz mnie jutro czeka w mojem piekle, Zostaw mi dzisiaj to błękitne morze! Boleść rozłączenia. Neapol 1839 roku. Czyż z Tobą wtedy raz ostatni byłem? Smutnem przeczuciem dusza mi się żali, Bo na tym świecie wszystko co marzyłem Przeszło jak chmura i znikło w oddali!

To kwiat męczarni, co wre w mojém łonie I duch mój cierpi lecz do was dosięga! A kiedy nagle rozwidni się wkoło, Gdy blask uniesień uderzy mi czoło, Gdy noc tak jasna, cicha, nieskończona krew osrebrzy, co płynie mi z łona Wtedy ja silniej od was wszystkich czuję! Wtedym prawdziwie syn nieskończoności I wdzięczniej Bogu za chwilę dziękuję Niż wy gwiazd pany za szczęście wieczności!

Kamienne siedziby naszych przodków zasiewają gęsto oparzelisko, i dziwić się należy, dlaczego oni osiedlali się w tych bagnach? Przypuszczam, że to był szczep tchórzliwy, stroniący od wojowniczych sąsiadów, a trzęsawisko było najpewniejszą przeciw nim warownią. Te hypotezy nie mają jednak nic wspólnego z mojem posłannictwem i nie zaciekawią twojego praktycznego umysłu.

Mówił mi Poliński, że odczuwa zupełnie to samo: jestto przecież całkiem naturalne. Dziwię się, jak oni mogą to wytrzymać. Równie naturalne, jak ogień w skroniach, jest myśl, która mię poprostu opętała. Dlaczego ja tak nigdy nie kochałem? Dlaczego w mojem życiu nie zeszło się nigdy pytanie z odpowiedzią?

Znajdziesz wybawiciela odtąd twém skinieniem, Jak rządzisz sercem mojém, tak rządź mém ramieniem. Wyciągnął ramie Ona z rumieńcem dziewiczym Ale z rozweseloném słuchała obliczém: Jak dziecie lubi widzieć obraski jaskrawe I w liczmanach błyszczących znajduje zabawę, Nim rozezna ich wartość, tak się słuch jéj piśsci Z dźwięcznemi słowy, których niepojęła treści.

Umilkł znów Gowartowski blady i zmęczony, a po chwili kończył: Ten ostatni, późniejszy, napisałem w chwili nierozumnego gniewu... Jest w mojem biurku, szuflada lewa, na wierzchu... Podrę go!.. Tu pan January, oswobodziwszy się od podtrzymującego go ramienia Krasnostawskiego, opadł na poduszki wycieńczony. Czy przynieść mam ten testament? poddał Krasnostawski.

Ty powiesz że to myśli gminne, że człowiek po śmierci nie lata... Cóż! kiedy z taką myślą śmierć piękniejsza. A oto patrzaj nad łożem mojém, ta szyba lodu słońcem czerwona, z dwoma skrzydłami promieni: nie jestże to Anioł złoty stojący nademną? Reny wyciągają mech z pod mojéj pościeli i skubią łoże śmierci jedząc... Biedne reny moje, żegnam was.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają