United States or Jamaica ? Vote for the TOP Country of the Week !


Wtem uroczyście od kościelnej wieży Dzwon na modlitwę głos po rosie szerzy Pobożnie wszyscy padli na kolana; A twarz Haliny, od zorzy oblana, Podobną była do twarzy anioła Ale tęsknocie wytrzymać nie zdoła, Do dziwnych marzeń głos dzwonka skłonił, I słodki smutek kilka łez wyronił.

Siódma godzina dzwoniła ledwie na wieżach: śpi jeszcze, bez marzeń, bez widziadeł, słodkim, czarnym snem. Otwierają się drzwi, klucze brzęczą, zawiasy skrzypią. Budzi się, ale nie wie, nie czuje jeszcze nic. Wchodzi cały szereg ludzi, cały tłum bez końca. Prokurator, dyrektor więzienia, pisarz, ksiądz, stróż, żołnierze, ludzkość cała się zbiegła: jak oni się tam pomieścić mogą?

Środowiskami tymi stare mieszkania, przesycone emanacjami wielu żywotów i zdarzeń zużyte atmosfery, bogate w specyficzne ingrediencje marzeń ludzkich rumowiska, obfitujące w humus wspomnień, tęsknot, jałowej nudy.

Ach, ten stary, pożółkły romans roku, ta wielka, rozpadająca się księga kalendarza! Leży ona sobie zapomniana gdzieś w archiwach czasu, a treść jej rośnie dalej między okładkami, pęcznieje bez ustanku od gadulstwa miesięcy, od szybkiego samorództwa blagi, od bajania i marzeń, które się w niej mnożą.

A gdy po niejakim czasie słońce zajrzało znów do poddasza, nie było już złota na stole; schowane znikło, młody zaś człowiek, śmiertelnie znużony moralną walką, na wpół ubrany, cicho zdawał się drzemać na łóżku. Niebawem zasnął..... I sen oto, przed wewnętrznym wzrokiem duszy młodzieńca, w tem tajemniczem jej życiu marzeń i rojeń, snuć mu zaczął przedziwne obrazy...

Hymn wniebowstąpień zewsząd się odzywa! ........................................ Jakaż to przestrzeń zielona podemną? Jakież sklepienie błękitu nademną? Wszystkiemi marzeń zasiane tęczami, Wszystkich aniołów zasute skrzydłami.. Słońc, gwiazd, księżyców okryte rojami! ........................................ ........................................

Jak dawno, jak dawno był tym młodzieńcem, pełnym wygórowanych acz nieświadomych nadziei, niespełnionych marzeń, młodzieńcem, któremu wolno nie mieć jeszcze wspomnień, żelaznym ciężarem kładących się na duszę!

Słońce, zachodząc, wlecze wzdłuż po łące Wielki cień chmury, ciągnąc go na wzgórza, Zetknięte z niebem, co życie, gasnące Pod barw przymusem, w głąb marzeń przedłuża.

Przestańmy własną pieścić się boleścią, Przestańmy ciągłym lamentem się poić, Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią Mężom należy w milczeniu się zbroić. Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje I przechowywać ideałów czystość, Do nas należy dać im moc i zbroję, By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość. Dzień nadchodzi.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają