United States or Palau ? Vote for the TOP Country of the Week !


Stanisław, milcząc, podparł siwą głowę I po ojcowsku rzekł słowa takowe: »Kiedy twój ojciec żegnał ziemskie życie, Ciebie mi oddał, jak za własne dziecię; Tak cię też kocham i widzi Bóg w niebie, Że nic milszego nie miałem nad ciebie; A ty, niepomny, że mię starość gniecie, Chcesz na przygody puszczać się po świecie, Chcesz mię opuścić za to, żem cię chował, Żem tobie córkę i dom mój hodował?

*Benwolio.* Jestżeś raniony? *Merkucio.* Tak, tak, draśniętym trochę, ale rdzennie. Gdzie mój paź? Chłopcze, biegnij po chirurga. *Romeo.* Zbierz męstwo, rana nie musi być wielka. *Merkucio.* Zapewne, nie tak głęboka, jak studnia, Ani szeroka tak, jak drzwi kościelne, Ale wystarcza w sam raz, ręczę za to. Znajdziesz mię jutro spokojnym, jak trusia. Już się dla tego świata na nic nie zdam.

Rzeczywiście, mało się zmienił, tylko zarost miał bujniejszy i we włosach nad skronią czego nie mogłem dostrzec z tyłu przeświecała gdzieniegdzie dość gęsta siwizna. To on! Mój dawny antagonista ze szkolnych czasów, któryby zawsze w niwecz obrócił pracowitość mych domowych godzin, gdyby nie sprawowanie.

Drzwi, prowadzące do nich z jakiegoś podestu tylnych schodów, mogą być tak dhigo przeoczane przez domowników, wrastają, wchodzą w ścianę, która zaciera ich ślad w fantastycznym rysunku pęknięć i rys. Wszedłem raz mówił ojciec mój wczesnym rankiem na schyłku zimy, po wielu miesiącach nieobecności, do takiego na wpół zapomnianego traktu i zdumiony byłem wyglądem tych pokojów.

Jakubie, sprzedawać! wołali wszyscy, a wołanie to, wciąż powtarzane, rytmizowało się w chórze i przechodziło powoli w melodię refrenu, śpiewaną przez wszystkie gardła. Wtedy mój ojciec dał za wygraną, zeskoczył z wysokiego gzymsu i ruszył z krzykiem ku barykadom sukna.

Mój ojciec chodził wzdłuż półek w zielonym fartuchu, jak ogrodnik wzdłuż inspektów z kaktusami, i wywabiał z nicości te pęcherze ślepe, pulsujące życiem, te niedołężne brzuchy, przyjmujące świat zewnętrzny tylko w formie jedzenia, te narośle życia, pnące się omackiem ku światłu.

Był to rodzaj klepsydry wodnej albo wielkiej fioli szklanej, podzielonej na uncje i napełnionej ciemnym fluidem. Mój ojciec łączył się z tym instrumentem długą kiszką gumową, jakby krętą, bolesną pępowiną, i tak połączony z żałosnym przyrządem nieruchomiał w skupieniu, a oczy jego ciemniały, zaś na twarz przybladłą występował wyraz cierpienia czy jakiejś występnej rozkoszy.

Mój Panie, na zajazdach nieznacie się wcale; Wąsalów co innego, zdadzą się wąsale. Nie we włości ich szukać, ale po zaściankach, W Dobrzynie, w Rzezikowie, w Ciętyczach, w Rąbankach; Szlachta odwieczna, w któréj krew rycerska płynie, Wszyscy przychylni Panów Horeszków rodzinie, Wszyscy nieprzyjaciele zabici Sopliców! Stamtąd zbiorę ze trzystu wąsatych szlachciców; To rzecz moja.

Niech rząd dusz ludzkich innym się dostanie! Ja jedną tylko chcę zbawić na ziemi jedną tylko co gdy skonam skona A gdy żyć będę, ze mną zmartwychwstanie Bo mi na wieki dana, powierzona Boś Ty siostrą uczynił Panie! Więc mnie wysłuchaj miłosierny Boże! Idę w świat straszny, gdzie miłości niema Daj mi spokojność i siłę olbrzyma A duch mój wtedy tej duszy pomoże!

Już od lat kopy o was ni widu, ni slychu, Wtedyś był mały kondlik, ale kto nie z postem, Prędko zmienia figurę. Jakże służy zdrowie?” „NiczegoBrysio odpowie I za grzeczność kiwnął chwostom. „Oj! oj!... niczego! Widać ze wzrostu i tuszy! Co to za łeb, mój Boże! choć walić obuchem! A kark jaki! a brzuch jaki!

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają