United States or Jersey ? Vote for the TOP Country of the Week !


Mój ojciec poruszał się wieloczłonkowym, skomplikowanym ruchem dziwnego rytuału, w którym ze zgrozą poznałem imitację ceremoniału karakoniego. Od tego czasu wyrzekliśmy się ojca. Podobieństwo do karakona występowało z dniem każdym wyraźniej mój ojciec zamieniał się w karakona. Zaczęliśmy się przyzwyczajać do tego.

Zdawało się, że to ruszyły tłumami jesienne, suche makówki sypiące makiem głowygrzechotki, ludzie-kołatki. Mój ojciec chodził zdenerwowany i kolorowy od wypieków, z błyszczącymi oczyma, w jasno oświetlonym sklepie, i nasłuchiwał. Przez szyby wystawy i portalu dochodził tu z daleka szum miasta, stłumiony gwar płynącej ciżby.

Bo ty nie wiesz, nie czujesz może i nie przypuszczasz nawet, jak ja cię kocham, jak bardzo ubóstwiam, ty skarbie mój najdroższy, ty moje życie, me wszystko!... szeptał gorąco Dzierżymirski, nachyliwszy się ku Oli i tuląc do siebie.

Więc owi dwaj młodzieńcy którzy go uderzyli litośnie padli mu na ramiona i położyli się na trupie wołając jeden i drugi: mój ojcze!... I odwrócił się Szaman, a spojrzawszy na Anhellego nakrył mu głowę poła szaty swojéj.... I kazał się wynieść duchom niebieskim, a otworzywszy oczy Anhelli zobaczył śnieg i gwiazdy.

Ach, ten dziki obłęd popłochu, pisany błyszczącą, czarną linią na tablicy podłogi. Ach, te krzyki grozy ojca, skaczącego z krzesła na krzesło z dzirytem w ręku. Nie przyjmując jadła ani napoju, z wypiekami gorączki na twarzy, z konwulsją wstrętu wrytą dookoła ust, ojciec mój zdziczał zupełnie. Jasne było, że tego napięcia nienawiści żaden organizm długo wytrzymać nie może.

*Parys.* Drogi mój kwiecie, kwieciem posypuję Twe oblubieńcze łoże; drogi grobie, Który w obrębie swoim przechowujesz Najdoskonalszy wzór utworu Boga! Urocza Julio, towarzyszko niebian! Przyjm ostatnią ofiarę ode mnie, Com cię za życia wielbił i po śmierci Czcią niewygasła święcę twój grobowiec. Chłopiec mój daje hasło; ktoś się zbliża.

Ależ, niegodziwy, Za co ty mego zabiłeś krewnego! Za to, że krewny niegodziwy zabić Chciał mego męża. Precz, precz, łzy niewczesne! Spłyńcie do źródła, które was wydało; Dań waszych kropel przypada żalowi, A nie radości, której płacicie, Mój mąż, co Tybalt go chciał zabić, żyje, A Tybalt, co chciał zabić mego męża, Śmierć poniósł; w tem pociecha. Czegóż płaczę?

To , twój mąż, wasz brat, Wy moi, wieniec mój! Dalej na tamten świat!” Wstrzęsła się cerkwi posada, Z zrębu wysuwa się zrąb, Sklep trzeszczy, głąb zapada, Cerkiew zapada wgłąb. Ziemia zwierzchu kryje, Na niej rosną lilije, A rosną tak wysoko, Jak pan leżał głęboko. Jakiż to dziadek, jak gołąb siwy, Z siwą do pasa brodą? Dwaj go chłopczyki pod rękę wiodą, Wiodą mimo naszej niwy.

Wysadził się przed kusym, o tyle, o palec. Wiedziałem że spudłuje, szarak gracz nielada, Czchał niby prosto w pole, za nim psów gromada; Gracz szarak! skoro poczuł wszystkie charty w kupie Pstręk na prawo, koziołka, z nim w prawo psy głupie, A on znowu fajt w lewo, jak wytnie dwa susy, Psy za nim fajt na lewo, on w las, a mój Kusy Cap!!» Tak krzycząc Pan Rejent na stół pochylony, S palcami swemi zabiegł do drugiéj strony, I «CapTadeuszowi wrzasnął tuż nad uchem; Tadeusz i sąsiadka tym głosu wybuchem Znienacka przestraszeni właśnie w pół rozmowy, Odstrychnęli od siebie mimowolnie głowy: Jako wierzchołki drzewa powiązane społem Gdy je wicher rozerwie; i ręce pod stołem Blisko siebie leżące wstecz nagle uciekły, I dwie twarze w jeden się rumieniec oblekły.

Módl Ty się za mnie, jam Cię kochał wiernie, I tak jak bezmiar bezmierny, bezmiernie! Módl Ty się za mnie, bom ja nieszczęśliwy: Serce me proste, ale los mój krzywy! Módl Ty się za mnie, nie mów do mnie ostro, Boś Ty mi tylko na tym świecie siostrą! Módl Ty się za mnie, do od żadnéj duszy Modlitwa o mnie serca mi nie wzruszy, Tylko podwoi gorycz méj katuszy!

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają