United States or Northern Mariana Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Zkąd nagle rodzi się to głębokie niezadowolenie z siebie, które kładłoby nam rewolwery w ręce, gdyby nie zawsze gotowe ujście do rozpusty? Zdaje mi się, że ani mię kto obraził i nicość moją wykazał, ani nie zrobiłem nic takiego, czegobym się wstydzić potrzebował, a jednak... niezadowolony jestem z siebie, i chciałbym się siebie pozbyć łub zapomnieć.

K. Wóno mo lva a łososa, co wóznoczo móc na lądze e na mórze. P. Ale, ale! moj Bracje, jeszcze jedno povjnjenem vjedzjeć. Gdibi mnje sję kto zapitał: Kto zrodzjł pjérvszego Kaszubę. Bo to biva, że ten zrodzjł ovego, a ov zrodzjł onego; ale kto zrodzjł Kaszubę? Możebi mj kto povjedzjał, że djabeł; dopjerobim mjał sję do vikręcanja.

Hrabia też i Tadeusz jadą nie weseli, Wstydząc się że chybili i że się cofnęli: Bo na Litwie kto zwierza wypuści z obławy, Długo musi pracować nim poprawi sławy.

Bo dusze nasze wolne. Świat do myśli się nie wtrąca; byle czyny dobre, nikt się nie troszczy, jaka zgnilizna wewnątrz? Kto pomyślał o zbrodni, może być zbrodniarzem. Ale ludzkość na łąkach zbrodni ścina tylko kwiaty czerwone od przelanej krwi; korzeni nie dotyka: to też o bezkwiatowe, zielone badyle ranimy się, jak o stalowe rżyska. Nie zabiłem matki i nie zabiję jej; dzięki Bogu umarła.

Chciałbym, ażeby następujący przykład dobrze utkwił w umysłach: wynalazki i odkrycia podobne do gry na loterją; nie każdy wygra kto trzyma, ale kilkunastu z pomiędzy trzymających wygrać musi koniecznie . Nie idzie zatem aby Jan lub Paweł, dla tego, że chcą i pracują zrobili jakiś wynalazek; lecz tam gdzie pracują i chcą tysiące, wynalazek pojawiać się musi tak koniecznie, jak koniecznie kamień nie podparty upaść musi na ziemię.

Stoi a nawet zdjął kapelusz i ku nam powiewał... O!... teraz, wyciągnął chustkę i ciągle macha!... mówił biedny ojciec do cisnącej się gromadki, doprawdy, wygląda jak porządny człowiek. Kto wie! szepnęła matka, może Bóg go wreszcie raczy... i ręką opiętą w ciemną rękawiczkę, kreśliła w powietrzu znak krzyża... ot... matka!

Zbrodnia jest jak szczyt w chmurach: sępy na skałę lecą, a nietoperze o miękkich skrzydłach u stóp je; się kręcą, ku górze patrzą, łzy mają w oczach, a wzlecieć nie mogą, więc zataczają kręgi nisko, a gdy na ziemię spadną, chowane ze czcią. Lecz kto więcej chmury kochał, kto silniej do skały się rwał, czy sęp, który na niej siedział, czy nietoperz, który na nią wzbić się nie mógł?

Same chciały się uciułać w kształt wielce bywały, Jeno znaleźć siebie w świecie wzajem nie umiały. Zaczęło się od mrugania ległych w kurzu powiek, Niewiadomo, kto w nich mrugał, ale już nie człowiek! Głowa, dudniąc, mknie po grobli, szukająca karku, Jak ta dynia, gdy się dłoniom umknie na jarmarku.

Tutaj, w olbrzymiem obcem mieście, w zupełnej samotności, którą można stworzyć jednym obrotem klucza, narzeczeństwo staje się piękną uwerturą, której słuchając, można zapomnieć doprawdy, że czekają całe akty długiej opery. Bo kto wie, jakie śpiewacy mają głosy i ile dysonansów się wkradnie.

On pod tym jęczy modrzewiem. Kto jest młodzieniec? Strzelcem był w borze. A kto dziewczyna? Ja nie wiem. Płużyny, 12 sierpnia 1821 r. Od dworu, z pod lasu, z wioski Smutna wybiega dziewica; Rozpuściła na wiatr włoski I łzami skropiła lica.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają