United States or Pakistan ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tam, gdzieś w oddali, poza wierzchołkami gór, zaróżowiało się coś niewyraźnie, płoniło... W mgłach tajemniczych zniknął cały wczorajszy krajobraz, a poza niewidzialnymi tylko szczytami Alp, pokrytymi jakby woalem, gdzieś, daleko, zakryta wstydliwie, wschodziła snać jutrzenka... Roman, blady jak płótno, przeniósł wzrok swój w przeciwną stronę komnaty.

"Uczciwość ludzka!... ha... ha... ha!.. Frazesy, frazesy!.. malowana, wzorzysta zewnętrznie kraszanka, wewnątrz zaś skrycie cuchnąca!..." Przed Dzierżymirskim roztaczał się tymczasem krajobraz wdzięczny nad wyraz.

Nad "Lac Leman" drżał księżyc w pełni; przeglądał się w głębokich jego toniach, z pieszczotą ślizgał swe promienie po ciemno-modrych falach... I w blasku miesięcznego światła tchnął krajobraz cały jakimś czarem dziwnym...

Myśl jego była jakby wolniejsza, wzrok zaś uporczywie ścigał krajobraz, niejako wsłuchując się w bliski już teraz zupełnie odgłos dzwonka. Nadzieja zwodnicza podsunęła mu bezpodstawne przypuszczenie, może ten oto znajomy dźwięk, zwiastujący telegraficznego posłańca, przyniesie mu jakąś dobrą, a niespodzianą od Oli wiadomość. Rzeczywistość, jak zwykle, rozwiała chwilowe złudzenie.

W tej samej chwili dwie jakieś postacie, zbliżone do siebie, zamajaczyły poza taflą jednego z okien hotelowych, i dwie głowy, dotykając się wzajemnie, zapatrzyły się we wdzięczny krajobraz laguny i morza, zamglonych chwilowo półświatłem, oraz cieniami księżyca.

I Ola, objąwszy wzrokiem roztaczający się przed nią krajobraz, ruchem wdzięcznym przytuliła się do męża. Jak tu czarno, Romanie, nieprawdaż? szepnęła. Dzierżymirski, milcząc, opiekuńczo objął ramieniem kibić żony i przycisnął miękko do piersi, rozejrzawszy się zarazem. Rzeczywiście, czarno tu było. Wenecya już spała.

Podzielone na pola energetyczne i drżące od napięć, pełne było utajonej dynamiki. Rysowały się w nim diagramy wichury, która sama niewidoczna i nieuchwytna, ładowała krajobraz potęgą. Nie widziało się jej. Poznawało się po domach, po dachach, w które wjeżdżała jej furia. Jeden po drugim strychy zdawały się rosnąć i wybuchać szaleństwem, gdy wstępowała w nie jej siła.

Oto Fusina objaśniać począł żonie Roman tam znów głębiej, to Padwa i Treviso... Tu, na zachodzie to otaczające Weronę szczyty górskie, a tam wskazując ruchem ręki kolistym krajobraz, mówił dalej Dzierżymirski to Monte Baldo, i u stóp jego jezioro Garda.

Tiens, tiens, widzi pan jak to czas leci zwrócił się do Krasnostawskiego; za jakie pół godziny będziemy na stacyi, patrz pan, i wskazał ręką krajobraz. Błyszcząc w mroku, lśniła się opodal wstęga rzeki, na górze malowniczo rozrzucone dość duże miasteczko mrugało dziesiątkami światełek... Jechać! rozkazał Ładyżyński.

Roman i Ola, zapatrzeni, stali nieruchomo, w milczeniu. Otulony ciszą bezmiarów, tchnący spokojem idącego wieczora, zachwycał ich ten krajobraz. Spojrzyj-no, jak smacznie zajadają sobie nasi brudni włosi swoje "pranzo" rzekła nagle do męża Ola, wskazując ręką spiętrzoną u stóp ich, wśród wąskich kanałów, Wenecyę, i ścieśnione dachy jej domów, gdzie na werandach spożywano właśnie posiłek.