United States or Madagascar ? Vote for the TOP Country of the Week !


Kogo kiedy pobożność iego rátowáłá? Kogo dobroć przypádku złégo uchowáłá? Nieznáiomy wróg iákiś miésza ludzkié rzeczy, Nie máiąc áni dobrych, áni złych pieczy. Kędy iego duch więnie, żaden nie ulęże, Prawli, krzywli, bez bráku káżdégo dośięże. A my rozumy swoie przedśię udáć chcemy, Hárdźi miedzy prostaki, że nic nie umiemy.

Powoli jednak, bez widocznego powodu, jad ospałości się wcisnął; robotnicy wrócili do szynkowni, oficyaliści do kart, książek kupowano mniej, i już od roku rzadko można było kogo zastać w bibliotece. Gdy dyrektor wszedł do sali, pustka tam panująca niemile go uderzyła: był to pierwszy wyłom w murze zadowolenia, które od rana duszę jego otaczało.

Jeden zowąd śmierć sobie wybiera, Ale drugi śmiercią umiera. Choć wybrałeś, nie wiedząc dla kogo, Zawszeć będę pamiętną i drogą. Jestem śmiercią twej matki, co w chacie Uśmiechnięta czeka teraz na cię. Miała w sadzie strój bogaty, Malowany w różne światy, Że, gdy w nim się zapodziała, Nie wędrując wędrowała.

Me thinks i see... Where? In my mind's eyes. Shakespeare. Zdaje mi się, że widzę... Gdzie? Przed oczami mojej duszy. Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha. To dzień biały! to miasteczko! Przy tobie niema żywego ducha; Co tam wkoło siebie chwytasz? Kogo wołasz, z kim się witasz? Ona nie słucha.

Nie było w nich namiętności, lecz niezłomna, okrutna wola; tryskała ona z oczu stalowych, zdradzały usta wązkie, zaciśnięte. Czy ten portret przypomina ci kogo ze znajomych? pytał Holmes. Z dolnej części twarzy trochę podobny do sir Henryka. Istotnie. Ale poczekaj. Wskoczył na krzesło, i trzymając świecę w lewej ręce, prawą osłonił szeroki kapelusz i włosy. Chryste Panie! zawołałem.

W końcu mi oświadczył, że nie może nic dla mnie uczynić, albowiem skazany na śmierć z nikim, prócz dozorcy, widywać się nie ma prawa; ostatniego dnia wolno skazańcowi zażądać do celi, kogo zechce. Potem mi mówił, że moja chęć jest wysoce niehumanitarna: wyzyskiwać dla swego kaprysu tak wyjątkowe położenie człowieka. Czyż mu się zdawało, że ja chciałem tam studya powieściowe robić?

Wysiadając, odwrócił się do mnie i rzekł: „Może ciekaw będziesz dowiedzieć się, kogo wiozłeś? Jestem Sherlock Holmes”. A nie widziałeś go już potem? Nie. Jakże ten pan Sherlock Holmes wyglądał? Dorożkarz podrapał się w głowę. Nie tak łatwo go opisać.

I narażać musiałem to, co mam najświętszego czystość swoją, nie dla bliźnich, lecz dla słowa, dla bezkształtnego bałwana, dla sprawiedliwości. Kogo śmierć tego człowieka obchodzi? Ta, przed którą zawinił, już zgniła i może błogosławi mu z nieba. A ja obcy, ja, którybym go nigdy nie spotkał w życiu i nie widział nawet, i dwunastu takich jak ja, poszliśmy i zabiliśmy go...

Z kim tak trafnie rozmawiasz na migi i śmigi? W co wierzysz? Kogo widzisz nad sobą w lazurze? Gdybyś się uczłowieczył, jakie miałbyś lica? Co za stwór się zataił w twej sękatej skórze? Czem jesteś, oglądany przez duchy z księżyca?

W szczerości zatem, jak każe sumienie, Takie Janowi czyni oświadczenie: »Jest Bóg widzący na niebieskim dworze, Doświadcza ludzi w szczęściu i pokorze, Czy kogo zniży, czy w górze osadzi, Wgląda, jak wszędzie człowiek sobie radzi.

Słowo Dnia

obrzędzie

Inni Szukają