United States or Vatican City ? Vote for the TOP Country of the Week !


Zresztą, takie istnienie jak moje, z wiecznem pożądaniem czegoś nieuchwytnego, niewymarzonego nawet, z ciągłym niepokojem w duszy, na łasce każdego wrażenia, to nie jest życie, to sen gorączkowy i tak męczący, że często niewiadomo, czy nie lepiej raz się już obudzić. Mam takie dziwne zmysły, że potrafię odczuwać tylko gorycz, a to w końcu mdli i truć zaczyna.

Tak tedy przekonaliśmy się, że w dziejach ludzkości objawia się pewien ruch ku lepszemu, niby jakiś olbrzymi prąd odkryć i wynalazków, który z każdym wiekiem nabywa większéj siły, potęguje dobrobyt i działalność każdego następnego pokolenia i cały prawie rodzaj ludzki robi stopniowo coraz doskonalszym.

Od pierwszego rzutu oka spostrzegłem, że jest niezwykłą: zdradza zdolności, rzekłbym nawet geniusz dedukcyjny. Taka czaszka byłaby ozdobą każdego muzeum. Przyznaję, że jej panu zazdroszczę. Jesteś pan entuzyastą w swoim zawodzie, tak, jak ja w swoim odparł detektyw ale sądzę, że nie przybywasz pan tu po raz wtóry jedynie w zamiarze zbadania mojej czaszki...

Lecz mężczyzna nie ruszył się nawet, przytulony do kąta karety, nikczemny, nędzny w tej trwodze, jaka zwykle ogarnia każdego z nich na widok zdradzanej kobiety. Siedź spokojnie! wyrzekł to... szwaczka mojej żony!... Kareta ruszyła wreszcie z miejsca, obryzgując błotem stojącą wciąż na chodniku kobietę.

Z tymi karakonami to prawda sam przecież pamiętasz... Zmieszałem się. Pamiętałem w istocie inwazję karakonów, ten zalew czarnego rojowiska, które napełniało ciemność nocną, pajęczą bieganiną. Wszystkie szpary pełne były drgających wąsów, każda szczelina mogła wystrzelić z nagła karakonem, z każdego pęknięcia podłogi mogła zlęgnąć się ta czarna błyskawica, lecąca oszalałym zygzakiem po podłodze.

Wstrząsnąwszy zaś gamą tonów przepełnione salony, poleciała pieśń czysta, skrzydlata, daleko wyrwała się przez okna na ulice miasta potężna, silna, wcisnęła się do każdego zakątka mieszkania Dzierżymirskich zbudziła swym czarem dalekim siedzącego w zadumie w jednym z najbardziej oddalonych fumoir'ów, Romana.

No, to mam nadzieję opowiadał uprzejmy gospodarz dalej że będę jeszcze miał okazyę przedstawić panu prezesowi moją żonę i córkę... Dziś pojechały do Versailles. Panu prezesowi wiadomo zapewne, w pierwszą niedzielę każdego miesiąca puszczają wodę ze wszystkich fontann w Wersalskim parku... Widok zaiste bywa wówczas wspaniały.

I muszę drżeć, kiedy dotykam żony lub całuję dzieci, abym ich niewinnie nie zadusił, muszę się bać każdego swego czynu, bo może być sprawiedliwy, a ja wiem teraz, że sprawiedliwość jest większą zbrodnią, aniżeli mord. Jak będę żył?... Spotkanie.

W ekstatycznem podnieceniu wyobraźni tęsknota jego zbladła i odstępowała go zwolna; i ten ciężki przygnębiający smutek, gdy czuł tylko to, że jej nie ma, osuwał mu się z piersi. Dnia tego błądził długo po mieście, z ulicy na ulicę, niezmęczony, jakby ciekawy każdego zakątka.

I ta pogarda, ta żrąca, uśmiechnięta pogarda dla ludzi, dla siebie, dla każdej myśli mojej, dla każdego tchnienia mego. I znów pustka, pogodna bezsłoneczna pustka, która milczeniem swojem zdaje się pytać: po co, po co żyjesz? Po co żyjesz? Ale to było dawniej, dawniej, prawda, dawniej? Ty tego nie czujesz teraz, nigdy? nigdy?

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają