United States or Eswatini ? Vote for the TOP Country of the Week !


Gerwazy się wzdrygnął, Poznał Stolnika; zaczął w koło siebie żegnać, I ażeby tém pewniéj straszne sny rozegnać, Odmawiał litanią o czyscowych duszach. Znowu wzrok mu skleił się, zadzwoniło w uszach Widzi tłum szlachty konnéj, błyszczą karabelle: Zajazd! zajazd Korelicz i Rymsza na czele!

Ja cię tu zaraz, po tych zauszniczkach płatnę. Fora za drzwi! do kordą! Tomasz, karabellę! Wtém do Podkomorzego skoczą przyjaciele; Sędzia porwał mu rękę; Stój Pan, to rzecz nasza. Mnie tu naprzód wyzwano. Protazy, pałasza!

Że szkło dźwięknąwszy pękło, płyn w oczy mu prysnął, Rzekłbyś że z winem ognia w duszę się nalało, Tak oblicze spłonęło, tak oko pałało; Zerwał się mówić, pierwsze słowo niewyraźnie Mleł w ustach, przez zęby wyleciało: Błaźnie! Grafiąlko! ja cię! Tomasz! karabellę! Ja tu Nauczę ciebie mores, błaźnie, daj go katu! Względy, urzędy nudzą, uszko delikatne!

Lecz między Ojczenaszem i Zdrowaś Maryą, Dziwne stanęły mary, tłoczą się i wiją: Klucznik widzi Horeszki, swoje dawne Pany, Ci niosą karabelle, drudzy buzdygany, Każdy groźnie spoziera i pokręca wąsa, Składa się karabellą, buzdyganem wstrząsa Za nimi jeden cichy, posępny cień mignął, S krwawą na piersi plamą.