United States or Slovakia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Wiedziano w okolicy, że ten Pan niemoże Nigdy nigdzie stawić się w naznaczonéj porze, I dziś zaspał poranek, więc na sługi zrzędził, Widząc myśliwców w polu czwałem do nich pędził Surdut swój angielskiego kroju, biały, długi, Połami na wiatr puścił; s tyłu konno sługi W kapeluszach jak grzybki, czarnych, lśnących, małych, W kurtkach, w butach stryflastych, w pantalonach białych: Sługi które Pan Hrabia tym kształtem odzieje, Nazywają się w jego pałacu, dżokeje.

Moje panieńskie nazwisko było Seldon, a to mój brat młodszy... Psuliśmy go za jego lat dziecinnych, wszystko mu było wolno, więc nabrał przekonania, że świat istnieje dla jego przyjemności... Gdy dorósł, wdał się w złe towarzystwo, zaczął hulać i jeszcze gorzej... Wpędził naszą biedną matkę do grobu, a nasze nazwisko błotem obryzgał.

Nie widziałem jego twarzy, uderzyła mię tylko wysoka postawa i bujne krucze włosy, które, niestrzyżone widać dawno, spadały mu na szyję. Ubranie na nim było obdarte i brudne. Przyciskał na kolanach siedzącą wątłą, szczupłą blondynkę i mówił je; coś, co jak mi się zdawało, nie zawsze i nie każden w takiem miejscu mówi.

I nagle, wywołane przypomnieniem, stanęły mu w myśli jasno te chwile dawne !.. Ukazała mu się żywo w wyobraźni straszna noc moralnego przełomu jego życia, noc udręczeń w izdebce na poddaszu noc walki z uczciwością z jednej strony, a nędzą, ułudą miłości, pragnieniem życia z drugiej!...

Holmes nie odzywał się, jadąc ze mną na Baker Street; po jego ściągniętych brwiach domyślałem się, że waży w myśli te wszystkie okoliczności i wysnuwa z nich wnioski. Przez całe popołudnie, do wieczora, siedział w obłokach dymu. Przed samym obiadem wręczono mu dwie depesze: Pierwsza brzmiała w te słowa: „Doniesiono mi, że Barrymore jest na miejscu. Baskerville”.

Jakiś mały piesek usiadł na trotuarze i wył, podnosząc do góry spiczastą mordkę. Seweryn dnia tego czuł się w dziwnem usposobieniu. Obudził się z niesmakiem w ustach i w duszy. Cała skóra go bolała na ciele i czuł nieledwie każdy włosek swych faworytów, które dziś sterczały suche i bez żadnego połysku. Usposobienie jego wewnętrzne było szare i znużone.

Zmierzyła jego postać kształtną i wysoką, Jego ramiona silne, jego pierś szeroką, I w twarz spójrzała, s której wytryskał rumieniec. Ilekroć z jéj oczyma spotkał się młodzieniec: Bo s pierwszéj lękliwości całkiem już ochłonął, I patrzył wzrokiem śmiałym w którym ogień płonął, Również patrzyła ona, i cztery źrenice Gorzały przeciw sobie jak roratne świéce.

Jednocześnie na czele kilkunastu tomaszowieckich fornali, wpada przez bramę, z impetem, Krasnostawski, a z przybyciem jego wszystko wre dokoła, ze zdwojoną energią.

Sześć razy kłaniał się oknu, w którem była już tylko bezkształtna sylwetka. Bałwochwalca! Scenka ta zirytowała mię tak, że byłbym błogosławił wszystko, coby Turskiemu mogło sprawić jakąkolwiek przykrość; sam nie wyrządziłbym jej jednak nigdy. Chciałbym tylko módz się litować nad nim i pocieszać, bo mimo chwilowej złości, jestem jego przyjacielem. Nie prędko jednak będzie potrzebował tej przyjaźni.

Napisałem, bo widzi pan, list do Romana, ze szczegółowym opisem tego, co teraz tu opowiadam. Mam pamięć jednak fatalną... Zapomnę listu wrzucić na pewno! Mój panie kochany, weź go i wrzuć na dworcu... Cóż, dobrze? Przy tych słowach, Ładyżyński wyjął pospiesznie z surduta gruby list i podał go Krasnostawskiemu. Ten machinalnie schował go do kieszeni, gdzie spoczywało i jego do Romana pismo.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają