United States or Cayman Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Niech Janek zabiera swoje rzeczy i idzie precz, zaraz... od dzisiaj!... Jaśnie pan za dwa dni wróci, to się z Jankiem obliczy! Trzeba się mi dzisiaj wynosić, mam już dosyć pijaków w kredensie! Ręką tłustą i żółtą drzwi ukazywała. Ręka ta w ciemności kredensu majaczyła przed Jankiem, jak plama jasna, obwiedziona dokoła błękitną obwódką. Jaśnie pani!... wybełkotał wreszcie ja... ostatni raz!...

Była jasną blondynką, jasną jak słońce promienne... Drobna jej, maluchna buzia różowa i biała śmiała się jakimś dziecinnym, naiwnym śmiechem, żłobiącym w pulchnych policzkach dwa rozkoszne dołki.

Sklepione sufity nadawały jeszcze powagi tej komnacie, która przy świetle pochodni, wśród gwaru uczty, bywała nieraz jasną i wesołą, ale teraz, w blasku lampy, przyświecającej dwom gentlemanom we frakach, wydawała się anachronizmem. Wszystkie cztery ściany były ozdobione wizerunkami przodków, poczynając od rycerzy z czasów Elżbiety, a kończąc na przedostatnim właścicielu Baskerville-Hall.

Książę z uwielbieniem patrzył na postać c. k. Zagłoby, i z wytężeniem ścieżki sznurów na plecach Mak von Makena śledził. Lecz już druga postać, mężczyzna obok generała idący, rzucał długi jezuicki cień czarnego fraka, na jasną plamę mundura. Ten drugi szedł cicho, choć kroki jego stosowały się do szerokości kroków Mak von Makena.

A dalej znów lśniła w słońcu jasna zieleń dojrzewających zbóż, gdzieniegdzie prawie czarne wystrzelały z ziemi jodły wysmukłe; na krańcu, jak gęsty cień, ułożyły się góry. Lekka mgła srebrzysta wieszała się na skałach, a niżej w świetliste zasłony przystrajała ciemne plamy lasów, łagodziła ostrość załamów, a nie odbierała światła.

Nad gęstwą różnofarbnych kłosów i badylów Wisiała jak baldakim jasna mgła motylów, Zwanych babkami, których poczwórne skrzydełka Lekkie jak pajęczyna, przejrzyste juk szkiełka, Gdy w powietrzu zawisną zaledwo widome, I chociaż brzęczą, myślisz że nieruchome.

Ona, sapiąc, przechylona, ciągnęła dalej swą pracę, zdzierając ze zmarłej obówie, szarpiąc trupa, nie czując prawie chłodu nóg zesztywniałych, które pozbawione osłony, zabielały nagle jasną barwą szarych, pocerowanych ciemną bawełną pończoch. Dokonawszy swego dzieła, właścicielka cofnęła się szybko, otworzyła drzwi i z siłą cisnęła daleko, w głąb korytarza buciki.

Lecz dziewczyna ta wiecznie tęskniła za swą kolebką, za tem Żółkiewskiem, które bieleje jasną szeroką strugą głównej ulicy i rozlewa się potem w drobne, małe, ciemne zaułki, pomiędzy domami zapchanemi żydostwem, płynące.

Odosobnienie zaś wyraźne rogu izdebki, gdzie stała fotografia, od otaczających i rozrzuconych po pokoju sprzętów, oraz pewna czystość staranna, cechująca to miejsce świadczyły sobą również nadto, że nieobecny właściciel mieszkanka tego dbał wielce o ten zakątek, zdradzając przytem, że i on w biedzie swej miał może jakąś chwilkę jasną, jakieś swoje marzenie!... Tak, niewątpliwie!...

Jasna, rozczochrana głowa Honorki stanowi teraz punkt świetlany, ściągający oczy całego tłumu żądnego widowiska, łaknącego skandalu, choćby zań kobieta łzami zapłacić miała! Honorka tymczasem stoi ciągle milcząca, niezdając się zwracać uwagi na zaciekawienie i wzruszenie, którego jest przyczyną.