United States or Peru ? Vote for the TOP Country of the Week !


Powoli Irek rozzuchwalał się coraz więcej. Tu i owdzie, jakaś pokojówka rozuzdana, sklepikarka lub dystrybutorka spragniona miłosnych wrażeń zsuwała mu się w objęcia. On wygłodzony, miłostki te skwapliwie przyjmował, dekorując je później w wytworne barwy, w opowiadaniach swych, wśród kilku przyjaciół.

Szczególniej w teatrze imponował bezustannie, bransoletkę na rękę naciągał i pod oczy nią siedzącym w krzesłach kobietom świecił. Niektóre mówiły: Patrz! to monstrum ma bransoletkę! Inne, zaciekawione istotnie, rzucały badawcze spojrzenia. Irek, uszczęśliwiony, nadymał się jak żaba, porte bonheurem o szpinki dzwonił i przeginał się z nonszalancyą przez baryerę krzeseł.

Przykład: Jeden z młodzieży wkraczający dopiero w dziedzinę galanteryi, zauważył nieśmiało, że pomiędzyszwaczkamiwiele się znajduje dowodów szczerego przywiązania i miłości. Dyskutowano trochę, ten i ów opozycyę zakładał, wreszcie zwrócono się do Irka, który ostentacyjnie jakiś list na różowym papierze nabazgrany czytał. Jak pan sądzisz?... szwaczki? co? Irek oczy zmrużył.

Pluł wzgardą na wszystkie kobiety tęskniąc do tej jednej, szacunku i miłości godnej któraodeszła w dal ciemną pod błękitnem niebem Italii”. Cóż znowu! pocieszali go przyjaciele trudno ginąć z tęsknoty dla trupa. Miej siłę! oprzytomniej, Irku! Lecz Irek pozował teraz coraz więcej, drapując się w szatę tragiczną. Fikcyjna kochanka zaczęła dlań przybierać kształty.

Wreszcie następował teraz bukiet, wieńczący zwykłe podobnego rodzaju rozmowy. Daję wam na to... słowo honoru! Mimo to, a właściwie mówiąc, dlatego dependenci mówili w kilka dni później w gronie swych zaufanych przyjaciół: Irek poleciał teraz na grandę, mężatka, szyk kobieta! Nie on ma dziwne szczęście do kobiet!...

Popsuły mnie te wszystkie inne, popsuły, bo trzysta czterdzieści siedem razy musiałem grać z niemi komedyę miłości. A czy która z nich była warta tego?... Przecież adwokatowa... przerywano mu półgłosem. Och!... ona!... i tu Irek mścił się za lekceważenie okazywane mu przez amatorkę kremu.

Och, ona szczególniej!... głupia, zła, gadatliwa, narzucająca się, nudna i chuda!... o tak, chuda w przerażający sposób. Stanikiem dobrze zrobionym okłamywała ludzi... lecz, on Irek, wiedział czego się ma trzymać... Nie krępował się już teraz w słowach, rozbierając brutalnie kobiety, o których istnieniu wiedział zaledwie.

Gdy Irek do domu powrócił, uczuł kłopot niemały. Przyrzekł pokazać fotografię zmarłej hm!... dobrze, ale zkąd fotografię dostać? Niewypada nic innego tylko kupić jakiśgabinet” i przyjaciołom przed oczyma błysnąć. Nazajutrz, wczesnym rankiem, pobiegł Irek do ateliers fotograficznych. Podał się za heliominiaturzystę amatora, chcącego nabyć kilka fotografij, celem robienia studyów.

Słuchacze zainteresowali się opowieścią i przez kilka tygodni, tajemnicza dama unosiła się, jak mistyczne zjawisko po nad głowami mężczyzn. Powoli zapomniano o niej. Irek przestał mówić, znużony własnem kłamstwem. Minęło kilka miesięcy. Nagle przypomniano sobie tajemniczą damę i rzecz naturalna, zapytano o nią Lewka.

Tylko tyle. Godność trzeba było dźwigać na swej kwadratowej głowie pod grozą śmieszności i odstąpienia podbójczego berła komu innemu. Tego Irek byłby nie przeżył. Chował więcbłaznado kieszeni i mówił zapalając papierosa: Lecą na mnie! Lecą! och!...

Słowo Dnia

obrzędzie

Inni Szukają