United States or Montserrat ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jan dziewosłęby w te słowa zaczyna: »Kiedy tak córka chęć życzliwą dzieli, Już do was, matko, mówić mię ośmieli, Gdzie młodzież idzie za serdeczną władzą, Niech z namysłem starsi doprowadzą; Młodość nie widzi, przyszłości nie bada, Jako w kochaniu, ufność w losie składa; A to oddzielne, nieprzyjazne rzeczy!

Pytaj się czy ja myśleć o czém inném mogę! Pozwól uścisnąć dłonie, ucałować nogę. Ty drżysz! czego? Ja nie wiém, błądząc po gaiku, Lękam się szmeru liścia, nocnych ptaków krzyku; Ach! musimy być winni kiedy czujem trwogę. Spóyrzyj mi w oczy, w czoło; nigdy z takiém czołem Nie idzie zbrodnia, trwoga nie patrzy tak śmiele. Przebóg! jesteśmyż winni że siedzimy społem?

Tukaj, kontent z wynalazku, Szuka atramentu, piasku, Idzie kreślić pismo grzechu, Ale idzie bez pośpiechu. Już ciemno pisać niewcześnie, W atramencie jakieś pleśnie, Dwie świece musiał zapalać I dwa kałamarze nalać. Coś mu zabolało w łokciu; Wziął pióro, na piórze włosek I bardzo spisany nosek; Otrząsł, przyciął na paznogciu. Po długim względzie, rozględzie, Wreszcie pisze: niech tak będzie!

A jednak ten homunkulusowy gieniusz był szczęśliwy; dyrektor widział go przed rokiem: był przekonany o ważności i potrzebie prac swoich, wierzył w miniaturowe prawdy, które głosił, był upojony wzmiankami i pochwałami gazet. Był szczęśliwy szczęśliwością skazańca, który idzie na nieznaną śmierć z zawiązanemi oczami.

Kto tam z nocy na północ w burzę i zawieję Tak bardzo człowieczeje i tak bożyścieje? To dwa boże kulawce, dwa rzewne cudaki Kuleją byle jako w świat nie byle jaki! Jeden idzie w weselu, drugi w bezżałobie, A obydwaj nawzajem zakochani w sobie. Kulał Bóg, kulał człowiek, a żaden za mało, Nikt się nigdy nie dowie, co w nich tak kulało?

Bierze się doń siekana, kwaszona kapusta, Która, wedle przysłowia, sama idzie w usta; Zamknięta w kotle, łonem wilgotném okrywa Wyszukanego cząstki najlepsze mięsiwa; I praży się, ogień wszystkie z niej wyciśnie Soki żywne, z brzegów naczynia war pryśnie, I powietrze do koła zionie aromatem. Bigos już gotów.

Za cóż do nieba nie idzie za tobą Twój giermek, każdej nieodstępny drogi, I z prożnem siodłem, okryty żałobą Towarzysz pola, koń jelenio-nogi, I sokół, i psy, co wiatr pyskiem sieką, I drugie z pyskiem wietrzącym daleko?" Szemrała gawiedź. Rycerze na stosie Składają ciało, mleko i miód leją: Przy długiej trąby i fletni odgłosie, Śmiertelne pieśni Wajdeloci pieją.

Iako oliwká máła pod wysokim sádem Idźie z źiemie ku górze máćierzyńskim szládem, Ieszcze áni gáłązek, áni listkow rodząc, Sáma tylko dopiero szczupłym prątkiem wschodząc: Te iesli ostré ćiérnié, lub rodné pokrzywy Uprzątáiąc, Sádownik podćiął ukwápliwy, Mdleie záraz: á zbywszy śiły przyrodzonéy, Upada przed nogámi mátki ulubionéy.

W tém gałąź wstrzęsła się trącona, I pomiędzy jarzębin rozsunione grona, Kraśniejsze od jarzębin zajaśniały lica, To jagod lub orzechów zbieraczka dziewica; W krobeczce s prostéj kory, podaje zebrane Bruśnice świeże, jako jéj usta rumiane; Obok młodzieniec idzie, leszczynę nagina, Chwyta w lot migające orzechy dziewczyna.

Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi? A ot rodzynki w koszyku.” Ten sobie mówi, a ten sobie mówi Pełno radości i krzyku. „Ruszajcie! kupiec na sługi zawoła, Ja z dziećmi pójdę ku miastu.” Idzie... zbójcy obskoczą dokoła, A zbójców było dwunastu. Brody ich długie, kręcone wąsiska, Wzrok dziki; suknia plugawa, Noże za pasem, miecz u boku błyska, W ręku ogromna buława.