United States or Saint Helena, Ascension, and Tristan da Cunha ? Vote for the TOP Country of the Week !


Więc co znaczy to pytanie? Myślałem o legendach, krążących wśród wieśniaków... Podobno słychać szczekanie wśród nocy... Byłem ciekawy, czy i teraz rozlegały się podobne dźwięki... Niceśmy nie słyszeli odparłem. A jak panowie tłómaczą sobie śmierć tego łotra? Przypuszczam mówiłem że coś go wystraszyło; uciekał, biegł na oślep, mu się noga powinęła i spadł z tej skały głową na dół.

Roman obejrzał się; w wagonie, dziwnym zbiegiem okoliczności, znajdował się zupełnie sam. Wygodnie wyciągnął nogi, rozparł się i patrzył w dół.

W tej samej chwili koń się potknął, Krasnostawski ściągnął instynktownie cugle, i począł jechać wolno. Wokoło niego, otulony szarzyzną mroku, kołysał się step mały, wysoka trawa łechtała mu opuszczoną w dół siodła rękę.

Cudną i wdzięczną swych linji harmonią, biust kobiecy przemknął ponętnie w tym ruchu falistym przed rozkochanym wzrokiem mężczyzny. Dotknął ustami ust i z wezbraną miłością w sercu wyszedł na balkon. Tu zapalił cygaru i znowu wchłonął w siebie pełnym, szerokim oddechem, orzeźwiającą atmosferę cichej szwajcarskiej nocy. Spojrzał w dół.

Dzierżymirski ścisnął zlekka rączkę żony i zręcznie wycofał się z platformy, zdążając po schodkach na dół, do stacyi kolejki zębatej, zwanej "funiculaire," a łączącej w pięciu minutach czasu górę z miastem. Zajęte lornetowaniem krajobrazu którego wdzięk teraz dopiero, po chwilowem wyczerpaniu tematu rozmowy, zdołał przemówić do ich poczucia piękna.

Żona mi utonęła, żona tak rzekę, Wpadła mi w rzekę”. A na to żandarm mu rzecze: „O, praw hydrauliki nieświadom człowiecze! Szukasz utopionego ciała w złym kierunku, Ono z góry w dół płynie wedle praw przyrody A ty za żoną biegniesz przeciw wody?” „Boć to ciało rzekł szukacz było w życiu dziwne, Zawżdy wszystkiemu przeciwne, I domyślać się mam pewne powody, Że popłynęło z rzeką przeciw wody.”

Dziewczę uczepiło się jej gałęzi i spuściło się po nich na dół, a dostawszy się na swobodę, łąkami i polami biegło do fermy swego ojca, oddalonej o trzy mile od zamku.

Wózki zjeżdżały naładowane ich krzykiem i staczały się w dół ulicy do nisko rozlanej, żółtej rzeczki wieczornej, gdzie rozpadały się na gruz krążków, kołków i patyczków.

Bo oto jemu wpatrzonemu ciągle w dół, w stromą pochyłość i powietrzną próżnię, dzielącą jeszcze kolejkę od jeziora i, miasta zakręciło się w głowie, w wirze zaś tym wyłoniła nagle się jedyna szalona myśl, spowodowana jakimś jednoczesnym, nic nie znaczącym wagonów hałasem.

Zamyśleni, pogrążeni w swój dziwny stan duchowy, zapatrzeni w swe dusze, schodzili powoli, schodzili w dół ciągle. I stopniowo, nieznacznie, reakcya nastroju wślizgiwać się poczęła w ich dusze, mózgi i serca...

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają