United States or Paraguay ? Vote for the TOP Country of the Week !


W pudełku, pan Wentzel nie znajduje chustki, ale za to wydostaje zdechłą mysz, uczepioną przy zameczku portmonetki, w której kilka miedziaków się kołacze. Jest to sprawkawyjątkowychdzieci, które duszą się ze śmiechu na widok bladości, pokrywającej nagle twarz pana Wentzla. Wiedzą o tem, że p.

Napatrzycie się krakowskim dziewojom, Rozlicznym tańcom i przecudnym strojom; Wreszcie i w tany puścić się nie szkodzi, Bo choć strudzeni, widzę, żeście młodzi«. Na to Halina przystąpiła młoda, W całem weselu najpierwsza uroda; Wstydzi się, wstydzi, jednak przed nim staje, Ciasto z koszyka i owoc podaje: »Obcy wędrowcze! jużci przyjąć trzeba Naszych owoców i naszego chleba!« A przytem uśmiech jakowyś uroczy Zwrócił na siebie wędrownika oczy, I zwrócił tyle, że odtąd jedynie Okiem i duszą został przy Halinie.

Włoch z matki i duszą całą artysta, myślą wspominał on jeszcze widziane przed chwilą dzieła sztuki i pogodnem spojrzeniem ogarniał biegnące wokoło siebie tłumy, przepełnione kawiarnie i huczące pojazdy.

Obecnie, tknięty przeczuciem jakby, szedł właśnie aleją, prowadzącą do ustronnej altany... Duszą Krasnostawskiego miotał niepokój. Zazdrość szarpała nim bez miłosierdzia, sączyła swój jad zatruty, niepewność męczyła obawa, że sprawdzą się skryte jego podejrzenia, tamowała mu oddech w gardle i zniewalała w bezsilnej wściekłości zaciskać dłonie.

Przy waszym pługu chodziłbym spokojny, Anibym zaznał trudnej z sercem wojny; Lecz darmo człowiek sam o sobie radzi, Inaczej myśli Bóg o swej czeladzi; Prędki, bez wieści spada wyrok Boski. Na mojej drodze, pośród jednej wioski Poznałem druchnę, której wdzięk uroczy Zabrał mi serce i zniewolił oczy, I tyle sprawił, że odtąd jedynie Sercem i duszą jestem przy Halinie.

Tacy gotowi poledz w świętej walce A każden miota na drugiego błotem I każden równy wiotką duszą lalce! Myślą, że maskę wdziawszy karnawału, Miedziane czoło cofną mi z przed oka O! jest szał święty, co pada z wysoka Lecz wyście tylko arlekiny szału!

*Romeo.* Boję się, czyli nie przyjdziem zawcześnie: Bo moja dusza przeczuwa, że jakieś Nieszczęście, jeszcze wpośród gwiazd wiszące, Złowrogi bieg swój rozpocznie od daty Uciech tej nocy, i kres zamkniętego W mej piersi, zbyt już nieznośnego życia Przyśpieszy jakimś strasznym śmierci ciosem. Lecz niech ten, który ma ster mój w swym ręku, Kieruje moim żaglem! Dalej! Idźmy! Sala w domu Kapuletów.

Błogosławię Tobie, Zwiastowaniem ducha! Niech twa dusza smutek zmoże! Niech ci w piersiach wznijdzie zorze, Którem życia męty Otęcza Duch Święty! Wszystko dotąd co westchnieniem, Płaczem, męką i żałobą, Stań się w Tobie pieniem, A to pienie Tobą! Tworzyć będziesz kochaj tylko Ideału święte włości! Wszystko nikłą chwilką Prócz wiecznej miłości! A gdzie ona tam i siła Co świat z Boga wydobyła!

W czarne bezdroże dusza jego zajdzie, Jeśli się na to lekarstwo nie znajdzie. *Benwolio.* Szanowny stryju, znaszże powód tego? *Monteki.* Nie znam i z niego wydobyć nie mogę. *Benwolio.* Wybadywałżeś go jakim sposobem?

W kalejdoskopie wspomnień odbiło się, przesunęło również, kilka twarzyczek kobiecych, parę szałów, niepomnych jutra, gorączkowych, pieniących się wówczas rozkoszą, płomieniem uczucia, a dziś spopielałych już i zagasłych zupełnie. A wszystko w tem mieście, z którego murami zżyła się, zrosła jego dusza. Dla chleba porzucił kolebkę dzieciństwa młodości...