United States or Indonesia ? Vote for the TOP Country of the Week !
Na tle czarnej nocnej opony czerwony od blask kagańca ślizgał się szerokiem kołem po obu stronach drogi i zapalał się kolejno na zżętych rżyskach, zaoranych polach, lub majaczył po grzędach zielonych plantacyj buraczanych, ugorach, stepowych bodjakach kwiatach i trawach. Czasem zajrzał do rowu, musnął kurhan, z pochylonym krzyżem, oświetlił przydrożne samotne drzewo...
Koń się lęka, bokiem sadzi, Pełno skał i drzew na drodze, Koń o drzewo mię zawadzi.” „Moja luba, jakie sznurki, Jakie wiszą tam kieszonki?” „Mój kochanku, to paciórki, To szkaplerze i koronki!...” „Sznur przeklęty! Sznur znienacka Rumakowi miga w oczy! Patrz, jak zadrżał, bokiem skoczy... Moja luba, rzuć te cacka!”
Staw w ciszy i obramowaniu oczeretu drzemał a nad jego brzegiem, na pagórku, brzoza, dziwaczna i pokręcona, długie gałęzie w wodzie rozpaczliwie moczyła. Janek machinalnie do stawu się skierował i, czółno odszukawszy, gobelin z książkami na dno czółna cisnął. Poczem sam w łódź wlazł i drąg schwycił. Zdawało mu się, że idzie gdzieś w daleką drogę a ten drugi brzeg nigdy nie trąci o drzewo czółna.