United States or Tanzania ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jednocześnie dwaj mężczyźni wychodzą szybko, oddalony bowiem przed chwilą jeszcze turkot pojazdu wstrząsa już oto murami domu i powóz snać zajeżdża śpiesznie na dziedziniec. Odgłos dzwonków donośnie przerywa martwą ciszę... Powóz staje. A następnie, tu, popod stopy umarłego człowieka niewyraźne jakieś zgłuszone dochodzą głosy i szmery...

Ale ty matko rózgi na dziatki żałujesz, W piekle na siebie smołę gotujesz. Matka u córki miejsca nie zagrzeje, Bo się w jéj domu złe przekleństwo dzieje. „Oj córko, córko, gdzieś tego nawykła , Bodajżeś była w mym żywocie znikła.

Nie násyćiłáś mych uszu swymi piosnkámi, Y trochę teraz płácę sowićie łzámi: A tyś áni umiéráiąc śpiéwáć przestáłá, Lecz mátkę, ucáłowawszy, tákeś żegnáłá: Iuż ia tobie moiá mátko, służyć nie będę, Ani twym wdźięcznym stołem mieyscá záśiędę: Przyydźie mi klucze położyć, sáméy precz iacháć, Domu rodźiców swych miłych wiecznie zániecháć.

Ależ naturalnie! potwierdziła szybko Ola, widząc, Topolski milczy dyplomatycznie. Cioteczka zaziębi się, jak pozostawimy tu dłużej, a sama do domu tak rychło nie pójdzie... Po chwili, łódź stanęła u brzegu. Ciotuniu, jesteśmy.. żywo krzyknęła Ola, i wysiedli wszyscy.

Gdy na uczcie wniósł zdrowie Marszałek Rupeyko Wiwat Doweyko, drudzy krzyknęli Domeyko; A kto siedział w pośrodku, nie trafił do ładu, Zwłaszcza przy niewyraźnéj mowie w czas objadu. Gorzéj było; raz w Wilnie jakiś szlachcic pijany, Bił się w szable z Domeyką i dostał dwie rany; Potém ow szlachcic z Wilna wracając do domu.

Zawołał Klucznik, widzisz Pan co się wyrabia: Czy niedosyć się jeszcze pański honor plami, Że Pan jadasz i pijasz s temi Soplicami; Trzebaż jeszcze, aby mnie, zamku urzędnika, Gerwazego Rembayłę, Horeszków Klucznika, Lżyć w domu Panów moich, i Pan że to zniesie! Wtém Protazy zawołał trzykroć: Uciszcie się, Na ustęp!

Zażył dwakroć tabaki i przetarł powieki. Chociaż Wojski Sędziemu był krewny daleki, Ale w gościnnym jego domu zamieszkały, O zdrowie przyjaciela był niezmiernie dbały.

W domu pakowano na gwałt rzeczy, daleko bowiem było do kolei, a Krasnostawski koniecznie chciał zdążyć jeszcze na wieczorny pociąg.

Siedzący na balkonie Topolski łowił tony z lubością, przez grzeczność tylko prowadząc rozmowę z marszałkową i klnąc zarazem w duszy jej obecność, przeszkadzającą mu we flircie z Olą. Niebawem wybiła w ciszy domu godzina jedenasta.

I w głowie tej kobiety powstała myśl bardzo zuchwała. Gdyby tak koteczek zechciał dziś cały wieczór poświęcić dla niej, dla niej wyłącznie pozostać w domu! Gorąco jej bije do głowy na samą myśl... Jakże to byłby miły dla niej wieczór! jakże jej szczęście byłoby zupełne!... Ma wprawdzie liczyć brudną bieliznę ale może to odłożyć do jutra...

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają