United States or Turkey ? Vote for the TOP Country of the Week !


Cudzy pieniądz dwoił się, troił cudownie, pewnego poranku jednak przegrał wszystko co do grosza. Nie stracił jednak odwagi. Dawszy się już poznać w domu gry, jako człowiek bogaty i nierachujący się wcale z groszem, oraz rozpowszechniwszy fałszywą pogłoskę o olbrzymich swych jakoby dobrach, pożyczył u poznanego amerykańskiego miliardera trzykroć sto tysięcy franków.

Ale łza błysła w źrenicy młodziana, Potem się nizko skłonił do nóg Jana, Skłonił się matce, milcząc, pełen sromu; I było długie pomilczenie w domu. Wtenczas Halinie równie łzy wytrysły.

Będziesz na balu, już my ci to zrobimy. Spojrzała wdzięcznym wzrokiem za ptaszkami, wyprawiła siostry z domu i macochę, siadła pod piecem, zamyśliła się i znużona pracą usnęła: śniła o balu, na który pójść jej nie pozwolono; Wtem zrywa się na równe nogi, bo przed jej okiem zabłysło coś złotem i srebrem, jakaś nieziemska postać stanęła pośrodku kuchni. Była to Baba-Dziwo, czarnoksiężniczka.

Mais qu'as tu donc? T'es fou. Tak!... Uciekłem, zbiegłem ze schodów, jak szalony jestem w domu, zamknąłem się na klucz. Łzy już wyschły ale palą. Wycisną mi chyba na licach pod oczami piętno na wieczność całą. Wszystka duma moja stopiła się w tych łzach.

Skoro nie zastał nas w domu i nie wytłómaczył celu swych odwiedzin, ta mimowolna pamiątka nabiera wielkiego znaczenia. Chciałbym też wiedzieć, jakie pojęcie tworzysz sobie o tym człowieku? Sądzę odparłem, trzymając się metody dociekań mojego towarzysza że doktor Mortimer jest lekarzem średniego wieku, zażywającym szacunku; dowodzi tego ów upominek pacyentów.

*Kapulet.* Daj mu waść pokój; nie wychodzi przecie Z granic wytkniętych dobrym wychowaniem; I prawdę mówiąc, cała go Werona Ma za młodzieńca pełnego przymiotów: Nie chciałbym za nic w świecie w moim domu Czynić mu krzywdy. Uspokój się zatem, Miły synowcze, nie zważaj na niego; Taka ma wola; jeśli szanujesz, Okaż uprzejmość i spędź precz z oblicza Ten mars niezgodny z weselem tej doby.

Niezdrowa!.. obruszył się plenipotent. Tu przecież konający w domu, mógł chyba zostać jeszcze! dorzucił gniewnie, zły na widoczną obojętność wiejskiego eskulapa. Obejrzał się.

Wróciłem późno do domu, z bólem głowy, zły na wszystkich. Dnia 6 maja. Nie wiem, czy mnie śmierć mego ulubionego psa tak rozstroiła, że dotąd się wzdrygam, gdy na rewolwer spojrzę, czy też dlatego, żem wczoraj do późnej nocy o tym procesie mówił, ale dziś od rana z myśli mi nie schodzi.

Ojciec podejrzewał bolesną myślą, że oto grzeszą gdzieś w głębi domu z córami ludzi. Stojąc nieruchomy i pełen troski, z błyszczącymi oczyma w jasnej ciszy sklepu, czuł wewnętrznym słuchem, co działo się w głębi domu, w tylnych komorach wielkiej kolorowej tej latarni.

Jakże się jednak sprzeciwić tej rozkosznej istocie, która z całą naiwnością patrzy mu w oczy i biały, pachnący karczek do pocałunków nadstawia? Brał Rak ową wytartą dziesiątkę i całował Żabusię, znajdując w tem wiele rozkoszy. Była więc bożyszczem całego domu. Kochał mąż, pomimo że tyranizowała go nieznacznie.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają