United States or Cambodia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Niechże go nazad rozgrzeszony zdejmie! Pozwól. *Julia.* Jak z książki całujesz, pielgrzymie. *Marta.* Panienko, jejmość pani matka prosi. *Romeo.* Któż jest jej matką? *Marta.* Jej matką? Bajbardzo! Nikt inny, jeno pani tego domu; I dobra pani, mądra a cnotliwa. Ja byłam mamką tej, coś z nią pan mówił. Smaczny by kąsek miał, ktoby złowił. *Romeo.* Julia Kapulet! O, dolo zbyt sroga!

Gdybyśmy więcej niż dotąd skarby nauki Statystyki cenili, a statystykę rolniczą kraju swego choć w zarysie znali, tobyśmy nie jednego błędu w gospodarstwie się ustrzegli, nieraz szkody w domu, biedy w kraju uniknęli; i wstydzilibyśmy się przynajmniej, że na zebraniach rolników mogą odzewać się głosy, jakoby niepowodzenie rolniczego w kraju naszym gospodarstwa ztąd wynikało, że za wiele zboża uprawiamy, że tedy inneby na ratunek rośliny w uprawę wziąć należało!

Potem, ponoszony rozpaczą, wspinał się na wysokie galerie szaf, biegł obłędnie po bantach półek, po dudniących deskach ogołoconych rusztowań, ścigany przez obrazy bezwstydnej rozpusty, którą przeczuwał za plecami w głębi domu.

Była to jeszcze niezdecydowana nuta, coś błądzącego w przestrzeni nakształt płatków lipowego kwiatu. Płatek lipy na żelazo pada i powiewny a biały rdzy plamę na sztabie wygryza... Nagle u drzwi wchodowych zrobił się szmerek leciuchny i gospodyni domu, porwawszy się z fotela, posunęła naprzód. Książę podciągnął znów kamizelkę i przekręcił na bakier siwe, długie wąsy.

Wypowiedziana głosem miarowym, a wskazująca ulicę i numer domu, zamieszkałego przez pana Emila, zabrzmiała odpowiedź marszałkowej. Krasnostawski zerwał się natychmiast i rzekł szybko: Dziękuję stokrotnie pani marszałkowej...

Z dwojga par młodych oczu posypały się iskry, a panu Bolesławowi stanęło w tej chwili w mózgu, nieodwołalne ultimatum: Ta, lub żadna! Puścił się w pogoń za piękną dziewczyną. Dognał niebawem, zajrzał w oczy raz, drugi, trzeci, i począł iść w ślad za nią. Przy zbiegu jednak ulic kilku, dziewczę skręciło nagle w bok i znikło w bramie domu.

*Brat Jan.* Kiedy za jednym bosym zakonnikiem Naszej reguły, który miał iść ze mną, I był przy chorym, poszedłem na miasto I jużem znalazł go, miejscy pachołcy, Podejrzewając, żeśmy byli w domu Tkniętym zarazą, opieczętowali Drzwi i nie chcieli nas puścić na zewnątrz. Nie mogłem się więc udać do Mantui. *O. Laurenty.* Któż tedy zaniósł mój list do Romea?

Wyglądasz znośnie!.. zadecydowała Ola po chwili. Phi... tylko? To niezbyt pocieszające, odparł, śmiejąc się, Roman i wyszedł z Olą do przedpokoju. W bramie domu czekał już powóz odkryty; Dzierżymirscy wsiedli doń pośpiesznie, lokaj wskoczył na kozły i ruszyli.

*Julia.* Doprawdy, przykro mi, że jesteś słabą. Nianiu, nianiuniu, nianiunieczko droga, Powiedz mi, co ci mówił mój kochanek? *Marta.* Mówił, jak dobrze wychowany młodzian, Grzeczny, stateczny, a przytem, upewniam, Pełen zacności. Gdzie waćpanny matka? *Julia.* Gdzie moja matka? Gdzież ma być? jest w domu.

Szedł on, pogwizdując z cicha, z rękami w kieszeniach, zamyślony, a po wyminięciu kilku przechodniów, skręciwszy w uliczkę wązką i głuchą, znalazł się na niej sam zupełnie. Po chwili jednak z poza węgła staroświeckiego domu, tworzącego róg tej ulicy, wysunęła się pewna postać i poczęła iść w ślad za nim.