United States or Peru ? Vote for the TOP Country of the Week !


Przypomniałem mu, że mamy się zejść z Polińskim i Starzewiczem w kawiarni wieczorem i iść razem na posiedzenie francuskiego towarzystwa studenckiego. Zaproszono nas, i chciałem bardzo poznać życie francuskie nieco bliżej, niż to można uczynić na ulicy.

Przebyli kładki i zaczepne krzewy; Z błoni pastusze ozwały się śpiewy, Które jej bardzo do serca trafiły: Tak na weselu nucił Wiesław miły. A Jan uważnie pogląda w jej lica, Czy jej nie będzie znaną okolica.

Dla tego wniosek ten jako bardzo naglący polecamy rozwadze sejmu naszego; a choćby też i deputacyę o to wyprawić do Wiednia! Trudniejsza sprawa z obliczeniem potrzeby: bo brak wszelkich statystycznych danych o wysiewie i plonie, niemożebnem prawie czyni obliczenie niedoboru!

Jakież jednak było zdumienie domowników, gdy zamiast spożyć wieczerzę, oboje rozeszli się do swoich komnat, nie tknąwszy jej wcale. I późno potem w apartamentach marszałkowej Warnickiej paliły się dwa światła. Długo, bardzo długo, na klęczkach przed zapaloną lampką i wizerunkiem Matki Bożej modliła się gorąco polska matrona, zanosząc prośby do nieba.

Dzierżymirski śpiesznie położył swą kobiecą miękką dłoń na żylastej ręce szlachcica i pomimo woli rzucił niecierpliwie: Ja również bardzo przepraszam! zawahał się i słucham..: dokończył. Orlęcki usiadł, wzburzony jeszcze odsapnął i przemówił: Powiesz mi później, prezesie kochany, kto mnie tak oszkalował.

Przed ołtarzem Matki Bożej po prawej stronie czarno było, tyle pań w żałobie klęczało obok siebie lub leżało krzyżem. Trzymając mnie za rękę, podeszła tam panna Felicya. Klęknij Janiu i módl się, módl się bardzo gorąco za biednego Stasia. Mówiąc to, upadła na kolana, a za chwilę z jękiem głuchym rozciągnęła ręce i położyła się krzyżem na zimnej i wilgotnej posadzce.

Projekt zregulowania rzeki Wiszni w Przemyskiem i osuszenia *błot Małnowskich* wypracował i przedłożył rządowi krajowemu inżynier Gross w roku jeżeli nas pamięć nie myli 1797, a przecie po dziś dzień ta Wisznia zabagniła już przeszło *sześć tysięcy morgów* bardzo żyznej ziemi!

Zbawcą pełnej niepokoju marszałkowej okazał się wówczas Emil Ładyżyński, przyjaciel całego domu Gowartowskich, stary kawaler, sprytny wyga wielkomiejski, a poza tem człowiek rozumny i bystry bardzo. Zebrawszy naprędce wskazówek tu i ówdzie, wpadł od razu na trop właściwy. Domysły jego były trafne. A ja powiadam pani marszałkowej, że panna Ola używa już miodowych miesięcy!

Dziwna rzecz zresztą: to samo widziałem u wszystkich znajomych osób, będących w kościele, a było ich bardzo wiele, prawie wszyscy, i wszyscy jacyś zmieszani, niespokojni i smutni. Co chwila któraś z pań, podchodząc ściskała mnie, pytała z cicha o mamę i przykładając chustkę do oczu, klękała z boku. Ciotka Aniela, siostra mamy, łkała, schylona ku ziemi.

Cóż Zboiński, cóż pan porabiacie teraz?.. Niechże pan spocznie, proszę bardzo... dorzucił Roman łaskawie i swobodnie, teraz bowiem panował już całkiem nad sobą.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają