United States or Czechia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Właśnie kiedy Assessor podbiegł do Jurysty, Gdy już sobie gestami grozili szermierze, On raptem porwał obu s tyłu za kołnierze, I dwakroć uderzywszy głowy obie mocne Jedną o drugą jako jaja wielkonocne, Roskrzyżował ramiona nakształt drogoskazu I we dwa kąty izby rzucił ich od razu; Chwilę z rosciągnionemi stał w miejscu rękami, I Pax, pax, pax vobiscum krzyczał, pokój z wami!

Jak to, parsknął Assessor, do kroćset niedźwiedzi Tu to niby Pan zabił? co też tu Pan bredzi! Słuchajno, odparł Rejent, tu Panie nie śledztwo, Tu obława, tu wszystkich weźmiem na świadectwo. Więc kłótnia między zgrają wszczęła się zawzięta, Ci stronę Assessora, ci brali Rejenta; O Gerwazym niewspomniał nikt, bo wszyscy biegli Z boków, i co się s przodu działo nie postrzegli.

Assessor nowe jeszcze miał powody żalów, Patrząc na Telimenę i na swych rywalów.

Na to zadrżał Assessor, puścił z rąk kieliszek, Utopił w Tadeusza wzrok juk bazyliszek. Assessor mniéj krzykliwy i mniéj był ruchowy Od Rejenta, szczuplejszy i mały s postawy, Lecz straszny na reducie, balu i sejmiku, Bo powiadano o nim, ma żądło w języku. Tak dowcipne żarciki umiał komponować, Iżby je w kalendarzu można wydrukować: Wszystkie złośliwe, ostre.

Zdarłby mu czaszkę z mózgów jak kapelusz z głowy, Gdy Assessor z Rejentem wyskoczyli z boków, A Gerwazy biegł s przodu o jakie sto kroków, Z nim Robak, choć bez strzelby i trzej w jednéj chwili Jak gdyby na komendę razem wystrzelili.

Ruszyli szczwacze zwolna, jeden tuż za drugim, Ale za bramą rzędem rozbiegli się długim; W środku jechali obok Assessor z Rejentem, A choć na siebie czasem patrzyli ze wstrętem, Rozmawiali przyjaźnie jak ludzie honoru Idąc na rostrzygnienie śmiertelnego sporu; Nikt ze słów zawziętości ich poznać niezdoła. Pan Rejent wiodł Kusego, Assessor Sokoła.

Stojąc i pijąc obie kłóciły się strony, A najstraszniéj Pan Rejent był zacietrzewiony, Jak raz zaczął, bez przerwy ncci swoję tokował I gestami bardzo dobitnie malował. Przedstawiając dwa smycze chartów tym obrazem, Właśnie rzecz kończył. «Wyczha, puściliśmy razem Ja i Assessor, razem, jakoby dwa kórki Jednym palcem spuszczone u jednej dwórórki; Wyezha, poszli, a tając jak strona, smyk w pole.

Pojęli wszyscy, stoją, a środkiem po roli Assessor i Pan Rejent kłusują powoli; Tadeusz będąc bliższy obudwu wyprzedził, Stanął obok Sędziego i oczyma śledził. Dawno już nie był w polu; na szaréj przestrzeni Trudno dojrzeć szaraka, zwłaszcza wśród kamieni.

Rejent też i Assessor chcieli końmi natrzeć, Lecz Wojski wstrzymał krzycząc: wara! stać i patrzeć; Nikomu krokiem ruszyć z miejsca niedozwolę, Stąd widzim wszyscy dobrze, zając idzie w pole.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają