United States or Gibraltar ? Vote for the TOP Country of the Week !


Z kryształowego kielicha delikatnie wychylał się kwiat purpurowy, dotykając warg prawie dziewczyny. Usteczka jej małe uśmiechały się rozkosznie, pocałunku zda się spragnione... Młody człowiek pozostawał chwilę w niemej kontemplacyi ubóstwianego przez się kącika izdebki, wreszcie powoli wzrok swój przeniósł w stronę stolika, gdzie leżały cicho banknoty i złoto.

Zdało się im bowiem, jakby ich tutaj nie było już zupełnie. Nie, oni stanowczo znikli, a znajdował się tu jeno jeden jedyny olbrzymi dźwięk, z którym istnienia wspólne zlały się, złączyły. Glos dzwonu przenikał ich do głębi, szedł do dna dusz, grał na fibrach nerwów; trząsł nimi, potężny w swej mocy wielki...

To powiedziawszy, sługom swoim rozkazał trząść drzewo stare i rozrosłe, a Szaman do Anhellego rzekł: Pójdź i stań pod jabłonią, a nic nie mów do tych co trzęsą drzewem, się moc Boska pokaże. Poszedł więc Anhelli i stanął pod ulewą jabłek czerwonych, jak człowiek spokojny. A oto jabłoń okryła się wielką jasnością, a owoce na niéj stały się gwiazdami i błyszcząc bardzo nie upadały więcéj.

Oddalając się od siebie, długo tak na horyzoncie, malejąc coraz bardziej, świeciły ich łuczywa, wreszcie, zamigotawszy czas jeszcze jakiś purpurowymi punkcikami na niezmierzonych płaszczyznach spełzły całkiem na widnokręgu, znikłszy, zlawszy się z ciemnością, która wchłonęła je w siebie. Turkot na trakcie ucichł.

Wtem nagło z za rogu, Błysnął ku niemu parą krwawych świec Biorąc go na cel i na tuj. Wtedy do psa: „Bracie, broń! ciu ciu! na tu! ratuj!” A pies: ja nie twój Ratuj, ani twój pan Broniec; Nie wrzeszcz i laki nie tratuj, Czekaj, jegomość wstanie, Na waści obronienie i poratowanie." Wtejże chwili wilk osła dorznął. Ot i koniec. LIS i KOZIOŁ.

Jednocześnie dwaj mężczyźni wychodzą szybko, oddalony bowiem przed chwilą jeszcze turkot pojazdu wstrząsa już oto murami domu i powóz snać zajeżdża śpiesznie na dziedziniec. Odgłos dzwonków donośnie przerywa martwą ciszę... Powóz staje. A następnie, tu, popod stopy umarłego człowieka niewyraźne jakieś zgłuszone dochodzą głosy i szmery...

By... waj! odpowiedział natychmiast pan Emil, rozległy się szybsze uderzenia wioseł, plusk wody i łódź chyżo kierować się poczęły ku brzegowi, Ładyżyński po chwili przyłożył do oczu rękę i krzyknął; Per Bacco! Wszak to pani marszałkowa!.. O, ciociu! Czemuż cioteczka przyszła tutaj? Jakże można... wilgoć ze stawu, opary niezdrowe! rozległ się z kolei cieniuchny głosik Oli.

Popatrzył znowu przed siebie, wspiąwszy się na palce. Ach, przecież choć jeden!.. szepnął z ulgą, tym razem już po polsku, dojrzał bowiem właśnie poznanego w przeddzień Emila Ładyżyńskiego. Rzuciwszy po francusku parę ugrzecznionych przeproszeń, młodzieniec postąpił znów kroków kilka, stopniowo, przepraszając dalej bezustannie, zdołał dotrzeć do Ładyżyńskiego. Ten już go był zoczył.

A wszakże pamiętamy, że piekarnia przy młynie Tenczyńskim posełała niedawno chleb do Wiednia, gdy w skutku powodzi część ludności tamtejszej w nędzę popadła, a żywności w pobliżu niestało! Czy podane przez nas środki wystarczą, czy ktoś obmyśli skuteczniejsze dla dostarczenia nam żyta na chleb; w każdym razie to nie dosyć mieć chléb.

Chciałbym w oczach twych odbić radość, co mózg mroczy!” „Bądź-że mi niewidzialny, póki mam te oczy.” I czuł, w sobie zamilkły, że bogini ciało, Wieczyściejąc ku niemu, chętnie namdlewało. I namdlewał z niem razem rozkoszy bezsiłą, namdlał w taki bezświat, że go już nie było. Nie było go na drogach, ni w ukryciu alej, Ani w nim, ni poza nim, ni bliżej, ni dalej!

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają