United States or Martinique ? Vote for the TOP Country of the Week !


Brzechaczu, wrzasnął Klucznik, ja cię wnet nauczę; I dobywszy z zapasa swe żelazne klucze, Okręcił w koło głowy, puścił s całéj mocy; Pęk żelaza wyleciał, jako kamień s procy. Pewnie łeb Protazemu rozbiłby na ćwierci; Szczęściem schylił się Woźny i wydarł się śmierci. Porwali się z miejsc wszyscy, chwilę była głucha Cichość, Sędzia krzyknął: w dyby tego zucha!

Zacząłem biedz i znów rozpoczął się pościg, w mroku gęstszym widmo odwróciło się, spojrzało mi w twarz i znikło. Lecz na karku jego widziałem swoją twarz, swoje oczy, nienawiści pełne i pogardy. I zrozumiałem, że to dusza moja uciekła odemnie.

Wyleciawszy przez bramę, biegł prosto na pole; Jak szczupak, gdy mu oścień skróś piersi przekole, Pluska się i nurtuje myśląc że uciecze, Ale wszędzie żelazo i sznur s sobą wlecze: Tak i Tadeusz ciągnął za sobą zgryzoty, Suwając się przez rowy i skacząc przez płoty, Bez celu i bez drogi; nie mało czasu Nabłąkawszy się, w końcu wszedł w głębinę lasu I trafił czy umyślnie, czyli też przypadkiem, Na wzgórek co był wczora szczęścia jego świadkiem, Gdzie dostał ów bilecik, zadatek kochania, Miejsce jak wiemy, zwane Swiątynią dumania .

Żebyś mi dał Boże z téj główki uskromienie. Pietrze, Pawle, bieżcie powiadajcie Małemu, dużemu, Kto modlitwę będzie mówił w piątek i w niedzielę, będą mu sie rajskie wrota rozpierały, a piekielne zamykały na wieki wieków. Amen. MODLITWA DO Św. Swięta Barbaro, perło Jezusowa. Któraś grzesznica do nieba gotowa, Przybądź konającemu, Do śmierci smutnemu.

Oj, szczęśliwe te dzieci, Co to uczą się w szkole; Kiedy o tem pomyślę, Żalę się na swą dolę: Jabym czytał i nocą, do świtu jasnego; Kupcie, panie, panowie, Kupcie piasku białego! Hej! piasku białego! Gdy do snu się już kładę, Nieraz sobie zamarzę, Może da mi kto książkę I litery pokaże. Boć to z książek człek przecie Pozna tyle dobrego. Kupcie, panie, panowie, Kupcie piasku białego!

Popchnął silnie, głową o parkan uderzyła. Ta za co ty mnie walisz? Wicek, za co? Za twoje łajdactwo! Ta cóż robić?... kiedy już tak jest! teraz już nikt tego nie odmieni! Milczeli chwilę oboje. Wiatr drzewami za parkanem kołysał. Latarnia naftowa, na słupach za pomocą sznura zawieszona, pośrodku uliczki się chwiała, cała żółta, smutna, jakby mgłą przysłonięta.

Każdy niemal po banalnym wstępie grzecznostek, pytał mnie o Olę, nie przeoczył tego nikt -mówiła pani Melania, kończąc opowiadanie swoje w duchu sama śmiałam się z tego... Więc któż był? któż był? pytał ciekawie Ładyżyński.

Kondygnacje pustych półek wyprowadzają wzrok w górę pod sufit, który może być niebem lichym, bezbarwnym, odrapanym niebem tej dzielnicy. Natomiast dalsze magazyny, które widać przez otwarte drzwi, pełne pod sufit pudeł i kartonów, piętrzących się ogromną kartoteką, która rozpada się w górze, pod zagmatwanym niebem strychu w kubaturę pustki, w jałowy budulec nicości.

Tam myśl rozmaita ścieka W jedne podobieństwa tygle; Tam jedną myśl niedościgle Różnicy nożykiem sieka; Sieka, topi nakształt wosku, wycisnął ekstrakt wniosku. Obejrzawszy wniosek ściśle, Tak rzekł, po długim namyśle: „Jakieżkolwiek te fortele, O których słyszałem zgóry, Czy ich niewiele, czy wiele, Trojakiej będą natury.

Cicho, psiakrew, chorobo jedna! a bodajżeś się zadławił własnym ozorem, ty kundlu zatracony! A bodaj cię mór wydusił! wybuchnęła Honorka, drżąc prawie cała od wewnątrz tłumionej rozpaczy. I wstrząsnęła dzieckiem tak silnio, że jęknęło, jak dławione szczenię.