United States or Cyprus ? Vote for the TOP Country of the Week !


Gdybyś go nawet nie zobaczyła na ziemi, zobaczysz w niebie, gdzie na ciebie czekać będzie u Boga, rzekł ksiądz poważnie. Ona głową potrząsła. W niebie wiem, wiem, ufam w to, ale widzi ksiądz, to tak daleko... a żyć trzeba będzie i życie takie ciężkie, takie długie... A jak żyć bez Stasia? Ksiądz nie wie, nie rozumie mnie, ksiądz może mnie oskarża o brak wiary, o brak rezygnacyi.

Dyrektor tymczasem dalekim był do uspokojenia; przeciwnie, spotęgowały się jeszcze rozstrój i niezadowolenie z siebie w domu, gdy codzienne życie mocniej go objęło. Przeszedł kilkakrotnie pokój szybkimi krokami, rzucając dla siebie tylko zrozumiałe wyrazy; w końcu zmęczony usiadł przy biurku i znów zagłębił się w ponurą zadumę.

W tej zaufanej starej woni mieściło się w dziwnie prostej syntezie życie tych ludzi, alembik rasy, gatunek krwi i sekret ich losu, zawarty niedostrzegalnie w codziennym mijaniu ich własnego, odrębnego czasu.

I naraz, w ciszy tej rozległ się głos babki Justyny. Ślepa i głucha, nie brała udziału w tem, co otaczało i podczas ogólnego przerażenia, siedziała w swym fotelu nieruchoma i obumarła. Teraz stało się z nią coś dziwnego. Głowa się podniosła, oczy szkliste i martwe rozjaśniły się niezwykłym blaskiem, na twarzy drgnęło życie, a glos nabrał niebywałej mocy.

*Marta.* Ona nie żyje; rozstała się z życiem! O, dniu żałosny! *Pani Kapulet.* O dniu opłakany! Ona nie żyje, nie żyje, nie żyje! *Kapulet.* Puśćcie mię, niech zobaczę... Jak lód zimna; Krew w niej zastygła; członki jej zdrętwiały... Dawno już życie z tych ust uleciało. Śmierć zwarzyła, jak mróz najpiękniejszy Pierwiosnek w maju. Nieszczęsny ja starzec! *Marta.* O niefortunny dniu!

Po stronie kobiety była widoczna przewaga, Roman zaś nurzał się w tej czystej toni niepokalanego dotąd niczem uczucia, jak w źródle świeżem, krynicznem nowego złotego życia, odmładzał się w niem, orzeźwiał, i upojony, odurzony zasypiał życie, marzył i śnił, wchłaniając w siebie całą moc i potęgę skierowanej ku niemu miłości.

A tymczasem życie, tocząc się wartkiem kołem, pochłaniało sobą Romana, pochłaniało go tak dalece, że bywały chwile, zapominał. Ale, niestety, były to tylko... chwile. Sumienie uparcie czuwało bezustannie.

Obrzydł mi spokój i komfort domu, ładnie umeblowany gabinet, zarzucony stosem bezmyślnych książek, obrzydło mi życie codzienne, obrzydła mi nawet żona, stworzenie ładne i dobre: raz sądziłem się jej niegodnym, i dąsałem na nią, że podchodziła do mnie z pieszczotami, to znów upatrywałem w niej wszystkie wady i twierdziłem w sobie, że mię unieszczęśliwiła. Lecz to wszystko znieść jeszcze można.

Zapomnimy o wszystkiem. Zaczniemy nowe życie. Tak, ja byłem szczęśliwy, silny, dumny, ale i ja tak chciałem być kochany. Jeśli nadzieję stracę, że ty wrócisz do mnie, to będę wiedział już, żeś mnie oszukiwała zawsze. Nie byłem kochany nigdy powiedz jest-żem podlejszy od innych? Tybyś chciał mnie dzisiaj mieć taką, po tem wszystkiem?

Dalej: słowa nie naklejone w prostej linii; i tak, naprzykład, życie nie jest na swojem miejscu właściwem. To świadczy o niedbałości lub o wzruszeniu. Przypuszczam raczej to ostatnie. Korespondent śpieszył się widocznie... ale dlaczego? Wiedział, że list, wrzucony wieczorem, choćby najpóźniej, dojdzie rąk sir Henryka nazajutrz przed jego wyjściem z hotelu.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają